[
3 os. - Kazunari ]
Takao
Kazunari miał na to wszystko wyjebane.
Chujnia
w robocie w wielu tego słowa znaczeniach, Kise jęczący przez całe
piętro, wbijająca się w plecy sprężyna w łóżku, brak wolnego
czasu i...kompletna nuda. Dzień za dniem, ciągle to samo, sen,
jedzenie, pomaganie Kuroko w wiązaniu gorsetu, chlanie z Aomine,
klienci i...od nowa. A potem znowu. I znowu. I znowu.
Właśnie
na to wszystko Takao miał wyjebane. Otulając się szczelnie
płaszczem szedł przed siebie, mamrocząc pod nosem przekleństwa.
Tego dnia wziął sobie wolne, w końcu jakieś mu niby
przysługiwało, o czym dowiedział się stosunkowo niedawno, i miał
zamiar spędzić dzień jako tako konstruktywnie. Zamiast tego
odbywał już ponad dwugodzinny spacerek po okolicznych parkach,
nudząc się niemiłosiernie i kopiąc leżący mu na drodze kamyk.
Kamyk toczył się przed siebie prostym torem, po czym nagle sturlał
się nieco bardziej w prawo niż było to przewidywane. Takao od
niechcenia podążył za nim wzrokiem. Na widok pary butów
wystającej z krzaków jego oczy rozbłysły radośnie.
[
Ryouta ]
-
Aominecchi, zobaczy, przysłali mi nowy underbust! - Aominecchi
spojrzał na mnie z nieukrywanym przerażeniem.
-
A na co mi to kurwa mówisz...?
-
No bo zobacz jaki śliczny, steampunkowy, sznur ma aż osiem metrów,
można ściągać a ściągać! - próbowałem zarazić go swoim
entuzjazmem, jednak on ciągle wydawał się przerażony.
-
Nie mówiłeś ostatnio, tu cytuję, „Mam dość tych jebanych
kawałków szmat!”...? Człowieku, to wygląda jakby miało Cię
zmiażdżyć! Nie będę tego wiązał!
-
Oj tam, to było dawno i nie prawda, a w ogóle to miał wtedy
przyjść Asato, ten gruby no, wiesz jak go nie znoszę, jest
obleśny! Zły humor miałem. Ale Aominecchi, zobacz jakie ma śliczne
łańcuszki w kolorze starego złota, tu, z boku! I spójrz na te
cuuuuudne zatrzaski z przodu!
-
Kise, przestań sparklić. I paplać. - Przerażenie szybko
przeszło w irytację.
- To tylko ciuszek a ty jarasz się jakby to była walizka wypełniona hajsem. Jeszcze jedno słowo o tych twoich fatałaszkach a zwariuję. - Aominecchi ułożył się wygodnie na kanapie, rozpościerając ramiona na oparciu. Wredziol, ale i tak wiedziałem że będzie mi pomagał. Uśmiechnął się szarmancko i cicho zapytał.
- A więc co z tym obiecanym buziakiem?
- To tylko ciuszek a ty jarasz się jakby to była walizka wypełniona hajsem. Jeszcze jedno słowo o tych twoich fatałaszkach a zwariuję. - Aominecchi ułożył się wygodnie na kanapie, rozpościerając ramiona na oparciu. Wredziol, ale i tak wiedziałem że będzie mi pomagał. Uśmiechnął się szarmancko i cicho zapytał.
- A więc co z tym obiecanym buziakiem?
[
3 os. - Tetsuya ]
Kuroko...
Słyszy
swoje imię. Głos jest cichy, ciepły i znajomy, ale nie wie do kogo
należy.
Kuroko.
Kuroko. Kuroko.
Szept
z każdym powtórzeniem staje się coraz głośniejszy. Ma ochotę
odpowiedzieć, jednak nie wie jak wydobyć ze swego gardła dźwięk.
Kuroko
Kuroko Kuroko Kuroko Kuroko Kuroko...
Nagle
przypomina sobie do kogo należy głos. Mimowolnie uśmiecha się z
czułością i otwiera w końcu oczy, z lubością przyglądając się
jego twarzy.
Kuroko!
Kagami.
Taiga. Tak właśnie chce odpowiedzieć, jednak coś go powstrzymuje.
Szczytuje wraz ze swoim partnerem, nie wydobywa jednak z siebie
żadnego odgłosu, w przeciwieństwie do hałaśliwego jak zwykle
rudowłosego. Jego włosy sklejone są potem, oczy rozbiegane i
zamglone, oddech chrapliwy. Kuroko czuje pewien rodzaj satysfakcji że
właśnie seks z nim doprowadza go do takiego stanu. Kagami jest jego
stałym klientem od dobrych kilku lat, między nimi zdążyła się
więc wytworzyć więź przypominająca przyjaźni. Kuroko z
rozczuleniem targa jego krótkie włosy, ponownie uśmiechając się
pod nosem. Kagami przyciska go do swojej klatki piersiowej,
przeciągając się przy okazji z zadowoleniem.
[
3 os. - Kazunari ]
Po
butach są nogi.
Takao
chichocze gdy ta myśl pojawia się w jego głowie. Idzie wzdłuż
tych nad wyraz długich nóg ubranych w czarne, sztruksowe spodnie.
Po spodniach nadchodzi czas na pogniecioną koszulę w zielono-białą
kratę, dłoń z zabandażowanymi palcami, długą szyję i czerwoną
od krwi spływającej z rozciętego łuku brwiowego twarz, obok
której leżą połamane okulary. Takao cmoka cicho z niezadowoleniem
i chwyta chłopaka za nadgarstek zabandażowanej dłoni. Przysiada
obok niego i obmacuje kieszenie, okazują się jednak puste.
Przekrzywia głowę zmartwiony, jednak po chwili uśmiecha się,
chwytając go pod pachami. To robi się ciekawe.
[
3 os. - Shougo ]
-
Boisz się pająków? - Nijimura pieści białą jak mleko skórę
Haizakiego opuszkami palców, ledwie ją muskając. Jego delikatny
dotyk pozostawia na ciele chłopaka gęsią skórę w miejscach,
gdzie choć na chwilę zagościły palce Nijimury.
-
Nie. Po prostu ich nie lubię. - Brunet śmieje się cicho i
zahacza ostrymi paznokciami o plecy Haizakiego. Ten drży lekko, nie
będąc gotowym na tak nagłą zmianę.
-
Dlaczego? Masz z nimi traumatyczne wspomnienia, czy coś w tym
stylu? - Haizaki zastanawia się, cóż innego mu pozostaje?
Odpowiada po chwili, w momencie gdy Nijimura zaczyna leniwie zlizywać
z jego karku wciąż świeże krople potu.
-
To nie to. Niektórzy boją się ciemności. Nie muszą mieć do
tego powodu, po prostu czują się niepewnie, nie mogąc polegać na
swoich oczach. Czują się bezbronni, ogarnia ich niepewność, nie
wiedzą czy zaraz nie ziści się ich najgorszy koszmar, w chwili w
której nie będą w stanie się obronić z powodu swojej słabości.
To można nazwać strachem. Natomiast jeśli chodzi o pająki, mogę
powiedzieć że odczuwam przy nich dyskomfort, szczególnie przy tych
jadowitych, ale czy jest to strach? - Haizaki mruczy z zadowoleniem
gdy Nijimura podgryza jego ucho.
-
A więc boisz się ciemności? - pyta, prostując się na łóżku.
Haizaki przewraca oczyma.
-
Nie. Ciemność jest dużo lepsza od światła. A teraz powiedz mi
czego ty się boisz, co? - Nijimura śmieje się w głos.
-
Czego ja się boję? Pomyślmy... - Haizaki odwraca się na plecy i
Nijimura jest w stanie zobaczyć teraz większość pozostawionych
przez siebie znamion. Spogląda na każde z nich, czując przyjemne
ciepło. Każda malinka, każde ugryzienie, każdy siniak, każda
blizna, każda brocząca krwią rana, każdy skrawek bladej skóry -
to wszystko jest jego. Z czułością głaszcze dość już stare
sińce na szyi Haizakiego i odpowiada od niechcenia.
- Ciebie.
- Ciebie.
[
Ryouta ]
-
Hej Kiziumiziu, widziałeś gdzieś bandaże? - Takaocchi radośnie
wchodzi do mojego pokoju. W sumie trzeba było zamknąć drzwi na
klucz. Klient odwraca się w jego stronę ze zdziwieniem i już ma
coś powiedzieć, gdy chwytam go pod brodę i przyciągam do
namiętnego pocałunku. Za jego plecami wskazuję Takaocchiemu
szafkę, w której zawsze trzymam apteczkę. Chłopak uśmiech się
wesoło i podchodzi do niej dziarskim krokiem, nie zamykając nawet
drzwi. On to się nigdy nie nauczy. Chwyta za uchwyt i ciągnie w
swoja stronę, jednak bez skutku. Klient odrywa się od moich ust,
jęcząc przeciągle.
-
Mocniej, mocniej! - mruczę, korzystając z okazji.
- Musisz ciągnąć mocniej, zacina się! - Takao radzi sobie w końcu i z rozmarzonym uśmiechem wychodzi, trzaskając drzwiami.
- Musisz ciągnąć mocniej, zacina się! - Takao radzi sobie w końcu i z rozmarzonym uśmiechem wychodzi, trzaskając drzwiami.
[
3 os. - Kazunari ]
-
...no i tak to właśnie było, potem chciałem sprawdzić czy nie
masz przy sobie dowodu ale wygląda na to że Ci zajumali i nie
wiedziałem jak się nazywasz i gdzie mieszkasz, więc jakoś
przytargałem Cię tu, nie musisz za bardzo dziękować, potem
poszedłem do Kise po bandaże ale okazało się że nie miał
żadnych, pewnie Haizaki mu podkradał więc użyłem tych którymi
miałeś owinięte palce, w ogóle to gościu, po co ty bandażujesz
palce jak nic na nich nie ma, tylko ludziom nadzieję robisz...
-
Kim ty właściwie do cholery jesteś? - Midorima Shintarou, bo
tak właśnie miał na imię chłopak, przemówi po raz pierwszy od
ponad dwudziestu minut swojej pełnej świadomości.
-
Oho. Ładnie to tak się wyrażać? - Takao uśmiechnął się
pobłażliwie.
- Nazywam się Takao Kazunari. A ty?
- Nazywam się Takao Kazunari. A ty?
-
Shintarou Midorima. Co ja...
-
Ach, Shin-chan! Świetnie, po prostu idealnie! Masz może ochotę
coś zjeść? Ciągle wyglądasz blado, przyniosę Ci coś, dobra?
Tylko mi się stąd nie ruszaj, wracam za chwilę. - Nim Midorima
zdążył choć otworzyć usta i domagać się dalszych wyjaśnień,
drzwi zatrzasnęły się za brunetem. Chłopak opadł na górę
poduszek, wzdychając ciężko i łapiąc się za obolałą głowę.
[
3 os. - Shuuzou ]
-
Nie kapuję. - Haizaki prycha z oburzeniem.
- Chyba dałeś mi wystarczająco powodów, by było odwrotnie, co nie? - W jego głosie gości ironia.
- Chyba dałeś mi wystarczająco powodów, by było odwrotnie, co nie? - W jego głosie gości ironia.
-
Tak, to prawda. Ty boisz się mnie, ja boje się Ciebie. Jest więc
po równo. Czy nie jest to w porządku? - Nijimura bawi się
srebrnymi włosami Haizakiego, z rozbawieniem wychwytując w jego
szarych oczach kompletne niezrozumienie.
-
Dlaczego się mnie boisz? - pyta cicho, splatając ich palce.
Nijimura unosi je do ust i całuje nadgarstek kochanka.
-
Jakby to określić? Ja lubię zadawać ból. Ty lubisz go
przyjmować, ale nie przyznałbyś się nigdy że lubisz go tylko
wtedy, gdy zadaje Ci go ja... - Haizaki chce zaprzeczyć, jednak
stalowy wzrok Nijimury nie pozwala mu się odezwać.
-
Różnimy się. Ja nigdy nie będę w stanie zrozumieć Ciebie i
twoich pobudek. Nie zrozumiem dlaczego pozwalasz mi na to wszystko.
Tak samo ty nigdy nie zrozumiesz mnie. Właśnie dlatego się Ciebie
boję. Jesteś dla mnie kompletnie nieprzewidywalny. Właśnie
dlatego... - Nijimura delikatnie muska wargi Haizakiego.
- Właśnie dlatego Cię kocham. Należysz do mnie. - Tyle gwarantuje mu wypełnione pieniędzmi rodziców konto bankowe. Haizaki unosi się na łokciach.
- Właśnie dlatego Cię kocham. Należysz do mnie. - Tyle gwarantuje mu wypełnione pieniędzmi rodziców konto bankowe. Haizaki unosi się na łokciach.
-
Jeny. Naprawdę sądzisz że jestem aż tak naiwny żeby Ci
uwierzyć? - pyta, zagryzając dolną wargę.
-
Nie sądzę. Ja po prostu wiem. - W oczach Nijimury płonie ogień.
-
Heeej, Shou, znowu piszecie z Shuusiem kiepskie scenariusze do
pornosów, czy to tak na poważnie? - Takao opiera się o mahoniową
ramę ich łóżka.
-
Ty się naprawdę kurwa nudzisz, co nie? - Haizaki nie patrzy mu w
oczy, w przeciwieństwie to rozbawionego do granic możliwości
Nijimury.
-
Czego? - pyta gniewnie, siadając na łóżku ze skrzyżowanymi
nogami.
-
Masz jakieś bandaże? W sumie to już nie potrzebuję ale jestem
ciekaw czy podkradałeś je Kisiuni.
[
Daiki ]
-
Aominecchi, jak Ci się podoba? - zakładanie tego czegoś było
męczarnią. Ten pojeb, Kise, zdążył cztery razy zmienić decyzje
na temat swej namiętnej miłości bądź dogłębnej nienawiści do
gorsetów, za każdym razem prosząc przy okazji żebym zasznurował
jeszcze trochę mocniej. Jeszcze kilka takich próśb, a byłbym
skory stwierdzić że powoli zmienia się w Haizakiego. Ale mimo
całej mojej niechęci do tej części garderoby, musiałem przyznać
że Kise wyglądał w nim olśniewająco.
-
Jest okej. - odpowiedziałem, drapiąc się po karku.
-
Ale dlaczego tylko „okej”? - usta Kise wygięły się w
podkówkę, a on sam wyglądał jak kupka nieszczęść. Nie mogłem
się z nim nie podroczyć.
-
No wiesz...lepiej by wyglądał gdybyś miał tych kilka kilogramów
mniej... - szybko uchyliłem się przed pierwszym, szybującym w
moją stronę ciężkim przedmiotem. Chwila nieuwagi i oberwałbym
lampą, Jezu...
-
Kise, spokojnie, to był tylko żart! - zareagowałem szybko, z
dłońmi w powietrzu. - Jesteś idealny. A gorset wygląda na tobie
pięknie. Pasi?
Kise
pokiwał twierdząco głową.
-
A teraz pomóż mi zdjąć to cholerstwo. - Powiedział,
odwracając się do mnie tyłem. Korzystając z okazji wymknąłem
się na korytarz. No chyba go w końcu pojebało. Na zewnątrz
zderzyłem się z gachem Tetsu.
-
Joł, Bakagami.
-
Ahomine. Cóż za spotkanie.
[
Taiga ]
Pożegnałem
się z Kuroko i wyszedłem na korytarz, gdzie zderzyłem się z
gachem Kise. Uroczo.
-
Joł, Bakagami.
-
Ahomine. Cóż za spotkanie. - Aomine objął mnie ramieniem i
rzucił konspiracyjnym szeptem.
-
Masz może ochotę na grzdylka?
-
Jeśli masz na myśli alkohol, to powinieneś sam się domyślić
jak brzmi moja odpowiedź. - odparłem z uśmiechem, po czym
skierowaliśmy się do baru na górze.
[
Daiki ]
-
No, Kagami, co dziś tak wcześnie? Kuroko ma okres czy co? -
Zagadnąłem, chwytając oburącz kufel piwa. Było naprawdę dobre,
żadne szczyny które można dostać w pobliskich barach, ten jednak
taki nie był. Nieźle oświetlony, czysty i pełen ludzi. W końcu
pozory zachowane muszą być, gliny często tu wpadały i nie zawsze
tylko dla darmowych wizyt. „Lupanar” był nielegalny, gdyby
granatowi mieli powody żeby sprawdzić budynek dokładniej, bez
problemu znaleźliby tylne wejście prowadzące prosto do burdelu.
Właśnie dlatego lokal, który był dla niego przykrywką miał
jedną z lepszych reputacji w Tokio, a jak. Na maleńkiej scenie
stała Sayuri, pulchna szatynka całkiem pokaźnego wzrostu i wyła
coś do mikrofonu. W dniach w których zmieniała ją wysoka
blondyna, Nami, Yuri zarabiała na siebie dodatkową kasę razem z
nami. Była jedną z pierwszych osób które zapoczątkowały tą
cholerną modę na gorsety. Gdy zauważyła że na nią patrzę,
mrugnęła do mnie z uśmiechem i zaintonowała.
Hollywood
whore, passed out on the floor, I'm sorry but the party's over.
Wredna
mała suka. Za to ją właśnie lubiłem.
-
Pff. Twoje poczucie humoru z dnia na dzień robi się coraz gorsze.
Mówi że dziś jest...zajęty. - Powiedział wymijająco, po
chwili zmieniając temat.
- Ej, ta piosenka...nie jest chyba zbyt adekwatna do tego miejsca, nie...?
- Ej, ta piosenka...nie jest chyba zbyt adekwatna do tego miejsca, nie...?
-
Sądzę że wręcz przeciwnie. Idź i powiedz to Yuri, jestem ciekaw
co Ci na to odpowie.
She
found out she's got no soul, but it really doesn't bother her.
-
Yuri...to ta lesbijka od gorsetów? Kise musi być jej wielkim
fanem.
-
Biseksualna. I tak, miesiąc temu wyżebrał autograf. Autograf,
czaisz? - Kagami zaśmiał się cicho, po czym spojrzał na mnie ze
zdziwieniem.
-
Skąd wiesz że biseksualna?
Throwing
a fit, making a scene, like no tomorrow!
-
Ptaszek mi o tym zaćwierkał. Oczywiście jeśli wiesz o co mi
chodzi.
- Jesteś ohydny.
- Jesteś ohydny.
-
Nawet już się pochwalić nie można? Nieźle posługuje się
językiem, chociaż kilka kilogramów mniej by jej nie zaszkodziło...
-
Weź przestań. I skończ z tym tekstem, wiele Ci raczej nie da.
-
Jak na świętoszka znalazłeś sobie ciekawe miejsce do chlania,
nie dziw się że rozmowa schodzi na te tematy.
The
cameras are gone and nobody screams. She couldn't survive her fifteen
minutes of fame.
-
Nie jestem świętoszkiem.
-
Ta. Nie jesteś też pedałem jak połowa populacji „Lupanaru”.
Po co się okłamywać?
Don't
let the door hit ya where the good lord split ya honey.
-
Błagam Cię, znajdź sobie
jakiś inny temat...na przykład Kise i jego gorsety. Ile ich już
ma? Dwanaście? Trzynaście? Wybacz, pogubiłem się. - Irytujący
idiota.
-
Czternaście. A dla twojej wiadomości wcale nie nosi ich bo chce.
Przynajmniej nie nosił...
-
To czemu je nosi?
-
A czemu Kuroko je nosi? Rozkaz z góry. - Wychyliłem kufel i
przełknąłem pozostały mi złoty płyn.
-
Panie, daj pan wódki, dwa razy, z tym tu na trzeźwo nie pogadasz.
- Mruknąłem w stronę barmana. Kagami przewrócił oczami, ale
powiedział tylko że spoko jeśli ja stawiam. Jemu też się już
coś chyba pojebało.
[
Tetsuya ]
-
Właściwie, Kurokocchi,
dlaczego mi pomagasz? Kagamicchi zrobił coś nie tak? - Kise
zapytał cicho, na chwilę uwalniając prawą dłoń i ocierając
kropelki potu z czoła.
-
No wiesz, ja mam teoretycznie powód, ale ty...? - Uśmiechnąłem
się samymi kącikami ust.
-
Och, Kagami – kun nic nie zrobił. Po prostu sądzę że to może
być zabawne. - Kise przyjrzał mi się z ciekawością i wybuchnął
niekontrolowanym śmiechem.
-
Kurokocchi, naprawdę jesteś niebywale okrutny!
[
Taiga ]
-
Aomine Daiki. Co ja tu do chuja robię, przerośnięta pizdo? -
Pierwszą rzeczą którą zobaczyłem po przebudzeniu była murzyńska
pyta. Niezbyt przyjemny widok, niezbyt przyjemna reakcja. Zjeb,
najpewniej obudzony moim wcześniejszym wrzaskiem, najspokojniej w
świecie przetarł oczy, ziewnął, przeciągnął się i... złapał
za głowę, wyjąc boleśnie.
-
Ło kurwa, kiedy i gdzie była ta zajebista biba której za chuj nie
pamiętam...? - Westchnąłem z irytacją, czując że moja głowa
również lada chwilę pęknie.
- Ciszej kurwa.
- Ciszej kurwa.
-
...Kagami Taiga. Co ty tu do chuja robisz...? I dlaczego leżysz
nago...w moim łóżku... - Aomine powoli orientował się w
sytuacji, w przeciwieństwie do mnie. Nieco zdziwiony przyjrzałem
się własnej sylwetce i z przerażeniem odkryłem że mój murzyn
mówi prawdę. Szybko okryłem się cienką kołdrą i zacinając się
zacząłem niezwykle inteligentne zdanie.
- J...jj...j-aa...cc-o...he?
- J...jj...j-aa...cc-o...he?
[
Daiki ]
Wygląda
na to że wódki było odrobinę za dużo.
Nigdy
nie sądziłem że kiedykolwiek powiem coś podobnego o alkoholu. „Za
dużo...”
Ale
najwyraźniej tyle go właśnie było. Bo gdyby było jej „za
mało”, zawsze mógłbym wyciągnąć zapasową butelkę którą
Kise trzyma u siebie, w szafce obok apteczki. Czasem spotykam tam
Haizakiego, ale wie że nie wolo mu tykać mojej wódki i odchodzi
tylko z bandażami. Znaczy to nie do końca moja wódka, ale chuj. A
gdyby było w sam raz...
...gdyby
było w sam raz nie znalazłbym się w takiej sytuacji.
-
Dobra, pedałku...
-
Nie nazywaj mnie tak.
-
Dobra, waginosceptyku. Słucha mnie uważnie. Nic się nigdy nie
wydarzyło. Nic nie wiesz. Ja nic nie wiem. Wnioski są proste, nikt
nic nie wie. A już szczególnie Kise i Tetsu. Rozumiemy się?
-
Jak najbardziej.
-
Super. To teraz odwróć się i połóż na brzuchu.
-
...co kurwa?
-
Odwróć się na brzuch. Chcę sprawdzić czy... no wiesz...
-
Nie. Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Nie będzie mi byle mudżyn w
dupie grzebać. Poza tym – skąd do tego pustego łba wpadła Ci
pomysł że to ty...a nie że...ja...
-
Pff. Nie rozśmieszaj mnie. To oczywiście że to mój chujaszek był
w tobie. Nie ma innej opcji.
-
Nic takiego się nie wydarzyło! A jeśli to miałoby się wydarzyć
to to mój, jak to mówisz „chujaszek” byłby w tobie!
-
A wcale że nie!
-
A wcale że tak!
-
A wcale że nie!
-
A wcale że tak!
-
No to może się przekonamy, he, bystrzaku!?
-
Z miłą chęcią udowodnię Ci że...
-
Ta. Koniec tej gadki-szmatki. Aominecchi, jeszcze jedno słowo a to
my będziemy musieli poważnie porozmawiać... - W otwartych drzwiach
pokoju, z otaczającą ich aurą grozy, stali Kise i Tetsu. W
ramionach trzymali nasze ubrania, ale ani ja, ani Bakagami nie
powiedzieliśmy ani słowa, pokornie schylając głowy. Po cichutku
postanowiłem sobie że w burdelu już więcej nie piję.
[
3 os. - Sayuri ]
Sayuri
szła do domu.
Jak
jedna z niewielu pracownic „Lupanaru” go miała. Był zawsze
wesoły, ciepły i przepełniony. Jej rodzice już nie żyli, wypadki
chodzą po ludziach, szczególnie gdy ludzie są spici i w posiadaniu
samochodu. Miała jednak czterech uroczych braci który zawsze witali
ją z otwartymi ramionami. Nie nawracali jej. Nie robili wyrzutów.
Nie oceniali. To przynajmniej próbowali udawać, a Yuri próbowała
udawać że w to wierzy. Nie potrafiła uwolnić się ze świata
nocy, seksu, adrenaliny, odrobiny niebezpieczeństwa...wiedziała że
połowa jej „dobrych przyjaciółek” dałaby pokroić wszystkich
swoich najbliższych aby móc, tak jak ona, odejść w każdej
chwili. Yuri była jednak związana z Lupanarem, zadymionymi
pokojami, miękkimi łóżkami, płochliwymi lub pożądliwymi
spojrzeniami...w pewien sposób zdawała sobie sprawę z tego jak
bardzo jest głupia, jednak podobnie jak udawała że nie widzi
zawiedzionych spojrzeń braci, tak samo udawała że nie widzi w czym
zakopuje się pod samą szyję. Dziewczyna nieznacznie przyśpieszyła
kroku, szczelnie opatulając się szalem. Może o tej porze nie było
to zbyt bezpieczne, jednak postanowiła że ostatni etap drogi pokona
piechotą. Gdy niebo ciemniało, a ludzie chowali się w swoich
małych, ciasnych pokoikach Sayuri czuła się najswobodniej.
Nieograniczona przez innych, samotna jednostka poruszająca się bez
woli motłochu. Trochę jak marionetka z odciętymi sznurkami, która
sprzeciwiając się prawą stwórcy postanowiła wyruszyć we własną
drogę. Szła, całkowicie rozmarzona, czując się tak lekka, jakby
była wypełniona tylko otaczającym ją powietrzem. Szła tak,
dopóki nie zobaczyła jego.
Mizernego
chłopca, tak sądziła że chłopca, w ciemno zgadując po posturze,
siedzącego w obdartych ubraniach pod mijanym prze nią blokowiskiem.
Bez zastanowienia podeszła do niego i chwyciła za wychudzone ramie.
-
Hej, mały. Obudź się. - Działała całkowicie instynktownie,
tak naprawdę nawet nie myśląc. Po prostu potrząsała jego
kościstym ramieniem, wiedząc że nie może go tak zostawić.
Chłopiec otworzył oczy i spojrzał na nią bez wyrazu swoimi
niezwykłymi, dwukolorowymi tęczówkami.
[
Atsushi ]
-
Yuri - neechan? Co się dzieje? Kim jest ten chłopiec? - Głos Yuu
- china był trochę zdenerwowany, więc wszyscy wstaliśmy ze swoich
miejsc i ruszyliśmy w jego stronę. Yuu – chin stał w korytarzu
razem z Yuri – chin i jakimś rudym dzieciakiem. Teru – chin
zaśmiał się cicho na widok miny Yuu – china, ale podobnie jak ja
i Fumio – chin nic nie powiedział, czekając aż nee-san się
odezwie.
-
No cześć chłopcy! - Nee-san uśmiechnęła się ciepło i
zaczęła zdejmować buty. Stojący obok niej chłopiec najwyraźniej
nie wiedział jak się zachować, ba, pewnie nawet nie wiedział
gdzie jest. Rozglądał się po pomieszczeniu i lekkim niepokojem
lustrował nas wzrokiem. Trudno mu się było jednak dziwić, mimo
moich 208 centymetrów wzrostu nie byłem tam najwyższym, chłopiec
musiał się czuć jak otoczony przez gigantów. Nee-chan poklepała
go przyjaźnie po ramieniu, na co on wzdrygnął się lekko.
- To jest Seijuurou. Jest w wieku Atsushiego. Znalazłam go dziś na ulicy. Możemy go zatrzymać, prawda?
- To jest Seijuurou. Jest w wieku Atsushiego. Znalazłam go dziś na ulicy. Możemy go zatrzymać, prawda?
[
Riko ]
-
Całkiem nieźle jak na dziwkę z rynsztoku. Kasa leży na stole.
Drzwi
trzasnęły, chwiejąc się w framudze. Riko zakryła ramiona białym
prześcieradłem, kurczowo wbijając w nie paznokcie. Chwiejnie
podeszła do niskiego stolika do kawy i szybko przeliczyła
pieniądze. 1000 jenów. Nawet nie połowa ustanowionej wcześniej
stawki. Riko odłożyła pieniądze na bok i usiadła przy stoliku.
Jej długie paznokcie zsunęły się w prześcieradła i boleśnie
wbijały w nagą skórę. Zdała sobie sprawę że będzie musiała
zrobić to dziś jeszcze raz, inaczej nie będzie miała jak zapłacić
rachunków. Z sąsiedniego pomieszczenia dobiegł ją cichy płacz,
jednak nie zwróciła na to uwagi. Z roztargnieniem przeczesała
włosy palcami i chwyciła za telefon.
[
Shintarou ]
-
Rozumiesz już wszystko, Shin-chan? - Takao, bowiem tak nazywał
się ten dziwak zajadał się w najlepsze ramen które rzekomo miał
dać mnie.
-
Nie nazywaj mnie tak. Rozumiem. Oczywiście że rozumiem, przecież
jestem lekarzem! - Takao zaśmiał się cicho.
- Co Cię tak cieszy?
- Co Cię tak cieszy?
-
Nic, nic, po prostu...Shin-chan, jesteś taki pocieszny gdy
próbujesz ukryć rumieniec za poprawianiem okularów.
-
J...ja się nie rumienię! - syknąłem, zaciskając palce na
oprawkach. Takao parsknął śmiechem.
-
Oj, myślisz że Cie zjem? - Takao nachylił się nade mną,
zbliżając z każdą chwilą. Poczułem jak moje serce
niebezpiecznie przyśpiesz gdy oparł głowę o moim ramieniu, po
czym jak gdyby nigdy nic usiadł obok, zrzucając na mnie część
swojego ciężaru.
-
Ja...rozumiem że jesteś...kurtyzaną, ale...
-
Dziwką. - przerwał mi, zwracając w moją stronę stalowe
spojrzenie.
- Nazywajmy rzeczy po imieniu. - Nie wiedziałem co odpowiedzieć, kontynuowałem więc po prostu wcześniejszą wypowiedź.
- ...ale uważam że...mogę Ci zaufać. Pomogłeś mi wtedy i nie zostawiłeś mnie i...
- Nazywajmy rzeczy po imieniu. - Nie wiedziałem co odpowiedzieć, kontynuowałem więc po prostu wcześniejszą wypowiedź.
- ...ale uważam że...mogę Ci zaufać. Pomogłeś mi wtedy i nie zostawiłeś mnie i...
-
Miło było mi Cię poznać, Shin-chan. - Takao uśmiechnął się
do mnie ze szczerą radością. - Uważaj na siebie następnym razem.
Ten
uśmiech miał w sobie coś niezwykłego. Niewinny i słodki,
zupełnie nie pasujący do zawodu chłopaka.
-
Mhm. - odparłem jedynie, opierając brodę o czubek jego głowy.
- Czy to była delikatna aluzja że mam sobie iść?
- Czy to była delikatna aluzja że mam sobie iść?
[
3 os. - Satsuki ]
-
No ale Satsuki-senpaaaaai! Dlaczego nie chcesz iść ze mną na
lody? - Sayuri zrobiła smutną minkę i tupnęła nogą.
-
Przecież możesz iść! Wiem że już na dziś skończyłaś! -
Momoi związała włosy w luźny koński ogon na czubku głowy i
założyła błękitną, workowatą bluzę, choć trochę ukrywającą
jej kobiece kształty. Uśmiechnęła się do Sayuri przepraszająco.
-
Wybacz, Yuri – chan. Dziś naprawdę jestem zajęta.
-
No ale cz...? - Zaczęła dziewczyna, jednak Satsuki zdążyła już
wymknąć się na zewnątrz. Ruszyła przez ulicę raźnym krokiem,
rozmyślając o wcześniejszej rozmowie z Yuri. Dziewczyna była
typem dość samolubnej idiotki o naprawdę dobrym sercu. Miała już
26 lat a ciągle zachowywała się jak nastolatka. Wczorajszej nocy
wywołała u siebie w domu niemałe poruszenie, przyprowadzając
włóczęgę. W końcu jej najstarszy brat zgodził się, żeby
chłopak u nich prze jakiś czas przebywał, jednak było to skutkiem
tylko i wyłącznie potężnego deszczu łez. Chłopiec był w jej
wieku, tak samo jak i w wieku najmłodszego brata Yuri, Atsushiego i
był od niego o całe 35 centymetrów niższy. Ważył jedynie 48
kilo, szybko stał się więc „ofiarą” rodzinnego dokarmiania.
Satsuki zachichotała cicho na samą myśl o zazwyczaj walczących o
posiłek braciach oddających najlepsze kątki dopiero co poznanemu
chłopcu.
Ostatnie
latarni zostały już daleko za nią, a w nozdrza uderzył przykry
odór szczyn, fekaliów, potu i bóg wie czego jeszcze. Na szczęście
przed wyjściem spakowała szpilki do torby i spokojnie manewrowała
po brudnym chodziku w krótkich trampkach. To była inna część
miasta. Wesołe światła zniknęły, tłum przerzedził się,
zamiast muzyki rozbrzmiewały pijackie krzyki i śmiechy, domy były
małe i nędzne. Co jakiś czas zza poszarzałych firanek spoglądały
na nią czyjeś przestraszone oczy, a z zaułków dobiegały
rozradowane głosy. Momoi mimowolnie przyspieszyła kroku, jeszcze
kilka metrów...
...z
westchnieniem ulgi położyła dłoń na klamce i pociągnęła do
siebie. Szybko znalazła się w środku i zamknęła drzwi na klucz.
Zawsze tych ostatnich kilku metrów bała się najbardziej. Znała
slumsy od dawna, jednak nienawidziła zapuszczać się tam po zmroku,
szczególnie samotnie.
-
Riko? - zawołała w stronę salonu.
- Jesteś tam?
- Jesteś tam?
[
3 os. - Seijuurou ]
-
Sei-chin, jesz za mało.
-
Zdecydowanie za mało.
-
Maleńko.
-
To może jeszcze dokładka?
- Jeny, jaki ty jesteś
chudy...
- Yuri-chan, nie mów tego
takim tonem. To odrażające.
- Tam od razu
odrażające...
- Biedak, w koszuli
Atsushiego wygląda jak w namiocie.
- Na pewno nie chcesz
pożyczyć ode mnie żadnej bluzy, Sei-chan? Myślę że mogłabym
znaleźć jakąś w...nieco jaśniejszym odcieniu różu...na pewno
znalazłabym jakiś fiolet, może jednak...?
- Nee-san, przecież to
chłop z krwi i kości, nie będzie łaził w damskich ciuszkach.
- Tak, poza tym jutro z
rana pojedziemy mu coś kupić, do tego czasu Sei-kun przetrzyma,
czyż nie?
Seijuurou przyglądał się
piątce osób znajdujących się w pokoju. Nie rozumiał ich.
Siedzieli razem, wykłócając się o bzdury, rozmawiając i śmiejąc,
co chwilę zwracając się w jego stronę z życzliwością, nie
oczekując jednak odpowiedzi. Zachowywali się jakby znali go od
bardzo, bardzo dawna. Jakby był częścią rodziny. Seijuurou
wiedział jednak, że nigdy nią nie będzie. Od niechcenia przeniósł
wzrok na najmłodszego z nich, Atsushiego. Jako jedyny nie odzywał
się, żując powoli kawałek przed chwilą ukrojonego ciasta.
Zauważył spojrzenie Seijuurou i sennie przekrzywił głowę. Ułożył
się na skrzyżowanych ramionach, a jego włosy zaczęły łaskotać
policzek chłopaka. - Sei-chin, chcesz moją truskawkę?
Tak więc z okazji urodzin naszego drogiego Aomine przedstawiam wam pierwszy rozdział Lupanaru. Nic szczególnego się tu nie dzieje, rozdział służyć ma przede wszystkim wprowadzeniu bohaterów. Taaaak.
Z serii ogłoszenia parafialne, serdecznie zapraszam na mojego bloga w tematyce Shingeki no kyojin - What is it Eren? Na razie wiele tam nie ma, ale powinno się to niedługo zmienić.
Również z okazji urodzin Murzynka Aomine będzie mały bonusik.
Tak, właśnie to robię na kilka dni przed szkołą. Oprócz serii "Attack on budget" której wstawię sobie tu próbkę, bo mogę.
Dziękuję za uwagę, nie mam pojęcia kiedy cokolwiek wstawię ❤❤❤
Yoo, zajebiste, moja droga <3 Jestem zachwycona. Ładny, długi i konstruktywny (yhym) komentarz jutro wieczorem, bo teraz nie mogę, dobziu?
OdpowiedzUsuńPlus, cudne zdjęcia <3
Aaaaawu fotkiiiiiiii <3
OdpowiedzUsuńJa ostatnio odwyk do fików, i pisania,i czytania, wybacz XD
Spoko xD Mój odwyk zaczyna się pojutrze, nie ma to jak zacząć naukę od dwóch wf-ów.
UsuńYo, no to ja wracam z moim konstruktywnym (tak, tak)komentarzem. Na szczęście Kochanieńka (aka laptop) wróciła do mnie cała i zdrowa, więc mogę pisać i pisać^^
OdpowiedzUsuńW tym jest tyyyyle dobroci ♥ Tyle kochanych pairingów. I AoKiski, i KagaKuro, i ostatnio polubione przeze mnie NijiHaiki. I jakby MidoTaka i prawie AoKaga i MomoRiko (?) i MuraAka ♥♥♥ No po prostu teraz należy ci się góra pedalskich serduszek.
Pomysł jest zarąbisty. Nie wiem, ile będzie miało rozdziałów, ale mam nadzieję, że jak najwięcej, bo strasznie mi się podoba. KuroBasu w burdelu to czysta, niefiltrowana zajebistość i znowu góra pedalskich serduszek dla ciebie. ♥♥♥♥♥
I ten Takao. Tak ♥ Chcę takiego do domu. Taki wredny,kochany troll. Ojejku *ciągnie go do domu* jednocześnie szkoda mi Shin-chana i strasznie mu zazdroszczę. Bo chyba bym kogoś porządnie kopnęła, jakby mi tak paplał nad głową. Ale, z drugiej strony, skoro to Takao...
Kise i jego gorsety. Nie znam się na gorsetach prawie w ogóle, także trochę pogooglowałam, dalej nic nie wiem. I kiedy próbuję sobie wyobrazić Kise w gorsecie mam w wyobraźni error. Ale to nic. To podniecanie się nimi tak bardzo do niego pasuje. A Mine chyba życie nie miłe, skoro mówi mu takie rzeczy...
I AoKaga. Taaak, tak, tak. Niech się Taiga nie oszukuje, wszyscy wiemy, kto będzie na górze.
I MomoRiko. MomoRiko jest fajne. Yuri jest fajne ♥
Tylko jedno. "że ostatni etap drogi pokona piechotOM". Ale każdemu się zdarza :)
I zdjęcia takie słodkie. Co prawdę nie widzę, co jest napisane w dymkach na tych kartkach, ale taka urocza dzieweczka je trzyma ♥
Ten fik był bardzo przyjemną odskocznią od wiszącej ciągle nade mną gimbazą. Przynajmniej na chwilkę ukoiłam nim ból ♥
To był tylko zasilacz, chwała bogu, bo bez niej by było ciężko.
UsuńHaizaki w mandze jest okropny, ale w NijiHaikach taki biedny i wymęczony łapie mnie za serce ^^
Jeej, będzie co czytać <3
Ojej, jak słodko *.* nawet murzynów się nie dał, bo ma swoją dziunię.
Tak, yuri jest świetne, ale mało go w internetach. Trochę szkoda.
Nie przejmuj się, ortografia to wredna suka. *pat pat*
Najgorsze już chyba za mną. A teraz życiowa rada: nie daj się raz wkręcić w prowadzenie apelu, bo nie dadzą ci spokoju. Przez to musiałam popylać do szkoły od środy ;w;
UsuńNo nie no, NijiHaiki są fajne, ale nie byłyby fajne w moim wydaniu. Jestem chyba zbyt niewinna. Jeny, przecież ja nawet nie przeklinam. Jak to by mogło wyglądać?
Ale my się w sumie z ortografią lubimy (się spotkały dwie wredne suki ;))
A ja na trzęsieniu się na dwóch apelach pod rząd ;w;
A co do planu, to w sumie ujdzie, pomijając to, że w czwartek na rano dwa wf i będę spocona chodzić cały dzień... Mogło być gorzej. A twój?
Tak, jedyne stosowne ubranie to spódnica do kostek, a dzieci przynosi bocian. xD
UsuńJa chyba za mało asertywna jestem. Od podstawówki mnie tak męczą.
No nie no, ja pierwszego dnia nauki mam wdż z najbardziej "dowcipnym" (nie bez powodu w cudzysłowie) nauczycielem. Już zapowiedział, że będą sekse. Boję się. A jak mi powie, że to nie bocian dzieci przynosi? Toć to zamach na moją niewinność!
A nigdy nie jadłaś kapusty w grudniu? Też się musi skądś brać, nie?
Usuń*pat* biedna. Mnie to zawsze z wyprzedzeniem przynajmniej.
Oj, "dowcipny" ksiądz to może być ciekawy widok. Ją mam tylko katechetkę, która nienawidzi zwierząt i gejów...
Z polu, ze szklarni... ważne, że kapusta.
UsuńHaha, geje na religii to ciekawy temat. Boże, ja miałam kiedyś świetnego katechetę, opowiadał kawały o murzynach. A potem go zwolnili i teraz prowadzi minibusik na plażę i z powrotem. Szkoda biedaka, bo był najlepszy z tych wszystkich nauczycielek.
Oj tam od razu niszczenie. Taka zła jest świadomość, że twoja kapusta była ze szklarni? XD
UsuńCiekawe czy w tym boisku też opowiada suchary o murzynach?
*busiku
Usuń*pat pat* no już, przecież kapusta że szklarni nie jest zła. Nie płacz, ciesz się, że to nie podróba kapusty z chińskiej fabryki.
UsuńSwoją drogą, jeden, najlepszy kawał wrył mi się w pamięć. "Idzie murzyn, patrzy, a tu drzewo. Idzie jeszcze dwa kroki, patrzy, a tu nadal drzewo" <3
*tulu* Gdzie tam gorsza. Nie oceniaj ludzi po kapuście. Czy coś.
UsuńTo było trzy lata temu i już więcej nie pamiętam, ale jeny, każda lekcja tak wyglądała. No to był po prostu mój ulubiony nauczyciel.
Moja aktualne nienawidzi świata i ludzi. Ehhh... Zresztą, jak wiele nauczycieli w gimbazie. Moja mama w tym roku poszła uczyć do gimbazy. Martwię się o nią ;w;
UsuńMamo, nie opuszczaj mnie ;w;
UsuńHah, ten respekt :D ja niechcący, przypadkiem, niecelowo zostałam "krulem" całej gimbazy. Nie wiem, jak to się stało, jak mówi mój kolega "był alkohol i tak wyszło"
No nie, ja w sumie jestem w moim otoczeniu największym zboczeńcem. Ciągle dostaje od wszystkich przez łeb za to. Ale tak porównując do ogólnego poziomu zboczenia polskiej młodzieży, to tak jestem pośrodku.
Usuń(Kiedyś byłam większym zboczeńcem, ale moja... ekhem... przyjaciółka, nakablowała mojej mamie o dj z drrr!, które sobie czytywałam nie wadząc nikomu i jakoś tak wyszło teraz)
No nie, ja w sumie jestem w moim otoczeniu największym zboczeńcem. Ciągle dostaje od wszystkich przez łeb za to. Ale tak porównując do ogólnego poziomu zboczenia polskiej młodzieży, to tak jestem pośrodku.
Usuń(Kiedyś byłam większym zboczeńcem, ale moja... ekhem... przyjaciółka, nakablowała mojej mamie o dj z drrr!, które sobie czytywałam nie wadząc nikomu i jakoś tak wyszło teraz)
Strzeliłam tygodniowego focha i dałam w łeb, ale się zbytnio ni przejęła i chyba nadal myśli, że nic nie zrobiła ;/
UsuńDobre pytanie. Nie no, bo ona to niechcący odkryła. Potem powiedziała swojej matce (!), że oglądam animowane, chińskie, gejporno. Stamtąd już wszystko poszło łatwo... Do tej pory nie wiem, po co to wszystko.
UsuńTeż waliłam głową w ścianę.
UsuńUważaj, wszyscy są przeciwko tobie. Ja myślałam, że nie. I się zawiodłam ;w;
Dobre pytanie. Nie no, bo ona to niechcący odkryła. Potem powiedziała swojej matce (!), że oglądam animowane, chińskie, gejporno. Stamtąd już wszystko poszło łatwo... Do tej pory nie wiem, po co to wszystko.
UsuńStrzeliłam tygodniowego focha i dałam w łeb, ale się zbytnio ni przejęła i chyba nadal myśli, że nic nie zrobiła ;/
Usuńnie.
OdpowiedzUsuńwiem ♥
musi. coby nie bylo za przyjemnie
*
oh lupanar to chyba moj ulubiony twoj twor (NIE, TO WCALE NIE TAK ZE KURWA NIJIHAI FEELS CZY COS - tak btw imię nijimury to Shuuzou, a nie shuuko czy jak ty tam to napisalas) Shogou kurwa oddaj mi nijiego. NIJIHAI FEEELS, UUUNNNNFFFFF
i aokaga. ja wiem ze oni sie wyruchali obaj. i aokise i kurwa to midotaka i muraaka i oh ja pierdole to sa wszystkie zajebiste pairingi, kocham takao.
jara mnie fakt koszuli murasakibary nosoznej przez akasha. jaraja mnie gorsety. jaraja mnie twoje zdjecia (moja zona, dziwki, zazdrośćcie)
co tam jeszcze. oh, lubie konwekcje tego wszystkie. kuroko, kise, takao, haizaki(? tutaj nie jestem pewna)jako dziwki mnie kręcą.
a i riko wypierdalaj.
lubie to. doszlam kilka razy. ♥
ah i jeszcze MomoRiko, myslalam ze Fjutrzak bedzie z tym osamotniony ♥ ale jednak Riko wypierdalaj
Usuńnie.
Usuńzrób, zrób, chociaż Pp chyba nie przebijesz XD to cholerstwo juz jest za dlugie, a nadal w sumie nie nakierowalam sie na "prawdziwa" glowna fabule
nie ma za co. nijihai power ♥ <- tak, za tym kryje sie dzika aluzja, chce tego tutaj dużo
oh, ale seks z Mine sie nie liczy. to cos co kazdy musi zaliczyc
żona to zona *fap folder* nie pozwalam się patrzeć jakims randomom na twoje zdjęcia. NIE POZWALAM KURWA.
oh ale haizaki jest chyba jedynie dziwka nijimury. sadystyczny skurwiel nie pozwolilby zeby ktokolwiek inny ruchal jego dziunie
niech zdechnie. nie lubie jej
♥
nie.
OdpowiedzUsuńnie wiem. ale brzmi fajnie i mądrze.
jesuuu duzoo nijihaikooow / jest w swoim prywatnym kosmosie
jakby co to zaliczmy to do chwilowego zaniku pamieci
systkie zdjecia zony szom w fap folderze DX
chuj mnie to, nie pozwalam fapac, bo moje
no wjem, znam nijiego na wylot ♥
momoi jest calkiem pocieszna. i ma cycki. ale nadal damskie postacie mnie odpychaja (oh no ok alex jest fajna)
nie
Usuńnie liczylabym ja sie ludze od 4 lat XD
oho, slucham uwaznie co to za pomysl i czemu boisz sie pisac / ale w sumie rozumiem bo teraz pracuje nad czyms wiekszym z nimi i oh nie idzie mi, ale cii
*patpat*
oh ale przeto oni są krypto
nie
OdpowiedzUsuńspoileruj. lubie spoilery. chce.daj mi.
dzięku, ale chyba rzuce to w cholere
oh.ohhh.ohhhhh. lubię. bardzo.
OdpowiedzUsuńdzięku ale to raczej nic nie zmieni
nie martw się monz ma ten sam problem. boję się nawet motyli.
OdpowiedzUsuńoh. tak. cos innego.tak.
NIE.
OdpowiedzUsuńpaskudztwo. brrr / dreszcze
uhm, tak.
nie.
OdpowiedzUsuń*wtul* obroń mnie kurwa. wiesz atomówka też by starczyła
nie
OdpowiedzUsuńunf, to dobrze~
mudźyny opanowały świat
głosowałabym ♥
OdpowiedzUsuńpłaska pani prezydentowa ale za to z jakim tylkiem. wszyscy by ogladali relacje prosto z bialego domu coby pogapic sie na tylek
OdpowiedzUsuńbo to postacie z anime. naprawde nie istnieja.
OdpowiedzUsuńnie istnieje *sadysta*
OdpowiedzUsuńty weź wyszło cholernie dramatycznie, ale nie nagrała mi się scena płaczu. od początku
OdpowiedzUsuń*klik* mamy to, następne ujęcie to dzikie segzy na pogodzenie *ciągnie do krzaków*
OdpowiedzUsuńoh, oh, oh, stop it you ♥ *chuuu*
OdpowiedzUsuńzawsze i wszedzie ♥
OdpowiedzUsuńhttp://24.media.tumblr.com/tumblr_m09xg5Cq9C1qllio7o1_500.gif
OdpowiedzUsuńok, czekam.
Vincu żyję! I nawet mi już internet podłączyli, szał normalnie. Pokój jest większy niż się wydawał i Fred to z radością wykorzystuje poznając każdy kąt. Z większych sukcesów to wyszłam do sklepu i się nie zgubiłam, nie istotne, że był obok bloku.
OdpowiedzUsuńZaraz się ogarnę i wrzucę AoKaga, więc wiesz co Cię czeka:*
Oczywiście się spóźniłam, ale co tam...
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie się zapowiada. I te emocje i ... NIJIHAI i Atushi i umieram, zdycham, rozpływam się i w ogóle. XD
Nie wspominając już o zagadce stulecie - Mine-chin pieprzył Taigę, czy Taiga pieprzył Mine-china? Wszyscy dobrze wiemy, że robili to na zmianę, do upadłego, aż nie padli z wyczerpania! XD
Czuję w kościach, że Aka-chin będzie wielkim problemem. XD
MidoTaka <333333333333333333333333333333333 Aż nie mogłam się nie roześmiać z ich rozmowy i nieporadności Shin-chana. To było takie urocze XD
Takao rozłożył mnie na łopatki, gdy szukał tych plastrów i wszystkim przeszkadzał. Cudo! XD
I nie wiem, co mogłabym jeszcze napisać :D
Czekam na malownicze rzyganie, które obiecałaś!
uwaga tez będę.
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=Uqsed3Pj2YM
♥