"Motyw przewodni: Wakacje z duchami
Słowa klucze: papryka, kserokopiarka, glonojad, ogon, ślub, ocet, rura, kajak, komórka, zamek (mogą występować w dowolnym przypadku i liczbie)
Gatunek: dowolny
Pairing: dowolny (homo, hetero, inny - czyt. jak ktoś chce napisać Aomine x cycki lub Kuroko x shake waniliowy - droga wolna! Wszystkie chwyty dozwolone) lub brak
Ilość słów: 1000-4000"
I mimo że widzę w nim pełno błędów, to jestem zbyt leniwa żeby je poprawić (◡‿◡✿) Wiem że część z was już to czytała, ale chcę żeby tu było tak czy siak c: Od teraz aż do maja będę wstawiać tylko miniaturki, pewnie zresztą rzadko, soraski ;; Pozderki :*
"Obóz"
- Witam.
Dobrze was widzieć.
- Co
wy tutaj znowu
robicie!?
- Mógłbym zapytać was o to samo!
- Czy to nie nazywa się czasem Déjà vu?
- Hej, rozchmurzcie się, będzie fajnie. - Riko zawzięcie
szatkowała cebulę w drobną kostkę. W akompaniamencie tego dźwięku
niewinna prośba brzmiała w uszach obecnych w kuchni niczym rozkaz.
- Tym razem, jesteśmy tu żeby porządnie wypocząć. Czeka nas
wszystkich cudowny tydzień!
Kiyoshi pokiwał gwałtownie głową, po czym z szerokim uśmiechem
zaczął zachwalać zalety campingu. - Będzie spływ kajakowy,
wizyta w okolicznym zamku, konkurs na...
- Tak, a poza tym będę wam gotować, nie będziecie się musieli
przemęczać po podwójnym treningu na plaży razem z Shoutoku! -
Riko rzuciła entuzjastycznie, szybkim ruchem podrywając rękę
dzierżącą nóż w górę, jakby próbowała wskazać coś na
suficie.
- Wszyscy się cieszycie, co nie? - zapytała, dorzucając pokrojoną
cebulę do gotującego się wywaru. Cała drużyna Seirin posłusznie
przytaknęła, czując kropelki zimnego potu spływającego im po
karkach.
- A...a właściwie, Riko...co nam gotujesz? - Hyuuga odważył się
zadać pytanie chodzące wszystkim po głowach. Dziewczyna z dumą
wyciągnęła spod lady miskę z ciemno-brązową breją. -
Naleśniki.
Letnie słońce odbijało się od błękitnej powierzchni morza,
nagrzewało piasek i niemiłosiernie paliło odkryte plecy graczy.
Chrapliwy oddech wydobył się spomiędzy lekko rozchylonych warg,
gdy Kagami sprawnie przechwycił piłkę od Kuroko i skoczył, by
wrzucić ją do kosza. Z satysfakcją obserwował bezradnych w tym
momencie przeciwników. Zdążył jeszcze na chwilę skierować wzrok
na Midorimę i Takao, chciał zobaczyć w oczach asa uznanie, jednak
jedynym co ujrzał było rozbawienie. Z impetem uderzył czołem w
metalową obręcz kosza i wraz z piłką opadł na piasek. Jakby zza
ściany dochodziły do niego przytłumione głosy.
- Kagami, ty debilu!
- Kagami-kun jest najgorszy.
- Musiało boleć...
- To było wiadome od samego początku, nanodayo. W końcu Oha-Asa
się nie myli, nanodayo.
- Takao! Przestań mnie przedrzeźniać! I zostaw moją podręczną
kserokopiarkę w spokoju!
- Hej, Kagami, nie odpływaj! Nie idź w stronę światła! Kagami!
Kagami!
- Zostaw mój szczęśliwy przedmiot!
Kagami jęknął przeciągle.
-...jesteś pewien że czujesz się wystarczająco dobrze żeby
zrobić nam kolację? Jeśli nie to ja bardzo chętnie...
- Nie, nic mi nie jest. - Kagami uśmiechnął się nerwowo, zacięcie
próbując pokroić rozdwajającą się paprykę. - Wszystko jest
świetnie, usiądź sobie i poczekaj aż skończę, dobrze Riko?
Dziewczyna spojrzała na niego niepewnie, po czym zrezygnowana zajęła
miejsce przy stole.
- Wygląda na to...wygląda na to że jutro będziemy musieli
zrezygnować z treningu. Musisz odpocząć. - Rzekła, nieco
przygnębiona. Hyuuga poklepał ją delikatnie po ramieniu, próbując
ukryć poszerzający się z każdą chwilą uśmiech.
- Na pewno znajdziemy sobie jakieś ciekawe zajęcie. Ten spływ
kajakowy o którym mówił Kiyoshi brzmi dość fajnie.
- Chętnie się dołączymy. Nieźle się zapowiada. - Drużyna
Shoutoku, z kapitanem Otsubo na czele pojawiła się w kuchni obok
nich.
- Wiecie że szykuje się dziś noc z historiami o duchach? Zarządca
budynku kazał nam tu zaczekać. Przyjemny człowiek. - kapitan
uśmiechnął się szczerze, opierając o kuchenny blat.
- Eee...wszystko w porządku, Kagami? - zapytał, spoglądając na
pobladłego chłopaka. - Czy twoja gło...
- Ja, bać się duchów? Ależ skąd, przecież one nie istnieją. Bo
nie istnieją, prawda? Czyli nie ma się czego bać. Ja się nie
boję. Skąd w ogóle ten pomysł...- Kagami zaśmiał się nerwowo,
drżącymi dłońmi krojąc ostatni kawałek papryki.
- ...spoko stary. Ej, Miyaji, po co Ci ten ananas?
Zarządca pojawił się kiedy byli już dawno po kolacji. W dłoniach
trzymał zagaszoną świecę, którą następnie położy na stole.
- Nie przyszedłem tu żeby opowiadać wam straszne historie. Nie
chcę was nastraszyć. Chcę was jedynie ostrzec. - rzekł,
przyglądając się po kolei każdemu z nich. - Wysłuchajcie mnie
proszę i weźcie sobie moje słowa do serca. Ponad dwieście lat
temu, w tym właśnie miejscu w którym teraz wszyscy jesteśmy, stał
szlachecki gród. Któregoś dnia żona pana domu zmarła na skutek
pewnego tragicznego wypadku. Wypadła z okna swojej komnaty i
skręciła kark. Wielu ludzi zastanawiało się, czy rzeczywiście
był to wypadek, jednak nikt nic nie wiedział. Pewnej nocy, młoda
służka dostrzegła bladą postać, spowitą w powłóczyste szaty.
Postać uśmiechnęła się do niej i...chłopcze, dlaczego się tak
trzęsiesz? Nie stało się jeszcze nic niezwykłego.
Zarządca ze zdziwieniem przyjrzał się Kagamiemu siedzącemu za
zaciekawionym Kuroko.
- Niech pan nie zwraca na niego uwagi, on tak zawsze. - Tetsuya rzekł
beznamiętnie, klepiąc wyższego od siebie mężczyznę po głowie.
- No...no dobrze. W każdym razie...służka podeszła do zjawy...
- Pff. Głupia jakaś. Nigdy horrorów nie oglądała? - Takao
wymamrotał, wpychając do buzi garstkę popcornu. Zarządca spojrzał
na niego srogo, uśmiechnął się więc przepraszająco, wzruszając
ramionami.
- ...służka podeszła do zjawy, spojrzała jej w oczy, a
potem...padła martwa na posadzkę!
- Selekcja naturalna. - Midorima poprawił nerwowo okulary, ukradkiem
szturchając Takao łokciem. - Shin-chan, bolało! A poza tym to skąd
wiadomo że umarła po spojrzeniu zjawie w oczy skoro była już
martwa? - Zarządca zazgrzytał zębami ze złości.
- Możesz się wreszcie zamknąć? - syknął, uderzając pięścią
w stół. - Próbuję was ostrzec, smarkacze! Niebezpiecznie jest
zostawać tutaj na tak długo!
Nagle, jak na zawołanie, pogasły wszystkie światła. Kagami
wrzasnął cicho, obejmując kurczowo szyję Kuroko. Zarządca czym
prędzej odpalił świecę, w samą porę żeby zobaczyć posiniałego
chłopaka. Kilka minut później Kagami nieco się uspokoił, Kuroko
zaś oddychał pełną piersią, acz z małymi problemami.
- Słuchajcie dzieciaki. Ten duch naprawdę istniał. Zabijał bez
żadnych skrupułów, każdego kogo spotkał na drodze. Z początku
gdy się pojawiał, słychać było wycie psa i nieziemski wrzask.
Następnie pokazywała się sama zjawa. Gdy zobaczy się jej uśmiech,
nie ma już odwrotu. Jesteś martwy. - Głos Zarządcy brzmiał tak
poważnie, że każdy, nawet najbardziej sceptyczny z obecnych nie
odezwał się ani słowem, słuchając w skupieniu.
- Więc ten „duch”...nadal tu jest? Byliśmy tu już kilka razy i
nigdy o nim nie słyszeliśmy. - Kimura zapytał niepewnie. Co prawda
nigdy nie wierzył w zjawiska paranormalne, ale historia wydawała mu
się całkiem interesująca.
- No cóż...zapewne inni zarządcy nie chcieli was przestraszyć...ja
jednak chcę, żebyście wiedzieli na czym stoicie. Nie, ducha tu nie
ma, taką przynajmniej mam nadzieję. Został odegnany po ślubie
swej córki z człowiekiem którego kochała. Wygląda na to, że
tego właśnie chciała zjawa. Jej córka miała być wydana za osobę
której obie z całego serca nienawidziły, zjawa przekazała więc
kapłanom że odejdzie dopiero gdy zobaczy uradowaną twarz córki.
- Och. To słodkie. A później już się nie pojawiła? - Takao
oparł brodę na dłoniach, z rozmarzeniem wpatrując się w bliżej
nieokreślony punkt.
- Tak. Wcześniej co prawda wymordowała wszystkich weselników, ale
tak, po tym wydarzeniu zniknęła. - W pomieszczeniu zapadła martwa
cisza. Zarządca podrapał się po karku i uśmiechnął
dobrodusznie.
- W tamtej szufladzie znajdziecie świece. Ja wezmę tą i sprawdzę
co się stało z elektrycznością. Dobranoc dzieciaki. - Kagami
zbladł tak bardzo, że sam zaczął przypominać ducha. Midorima zaś
siedział całkowicie sztywno, obok nieco zaszokowanego Takao. Po
chwil szepnął do niego.
- Bierz świecę. Idziemy.
- Shin-chan, nie mów mi tylko że bawimy się w poszukiwaczy
duchów...- Takao uśmiechnął się sztucznie, bez przerwy oglądając
się za siebie. - Gdzie my właściwie idziemy...?
- Łaźnia. Znajdziemy tam trochę węgla.
- ...węgla? - Midorima skinął głową.
- Dzisiaj twój znak znajduje się najniżej w rankingu. Stłukłeś
kolano, wylałeś na siebie zupę, co jeszcze się stanie? Dlatego
idziemy po węgiel, to dziś twój szczęśliwy przedmiot. Przy
okazji możem...
- Shin-chan, chcę Cię przytulić. - Takao wymamrotał, wpatrując
się w plecy chłopaka z największą powagą na jaką było go stać.
- Takao...nie gadaj głupot...i...i się rusz, musimy iść do łaźni.
- Shin-chan, jesteś mega uroczy, wiesz?
- Takao, przestań się tak grzebać. Musimy iść po węgiel. -
Midorima ścisnął mocniej pas swojego białego szlafroka. Takao
wyszczerzył się w jego stronę radośnie i wskazał palcem na
ogromne akwarium obok którego stał.
- Shin-chan, spójrz jakie fajne zielsko je ten glonojad! Wygląda
trochę jak twoje włosy! Och...przepraszam...nie obraziłem Ciebie
ani żadnego z członków twojej rodziny, prawda...? Midorima
poprawił okulary i chwycił Takao za poły ręcznika.
- Idziemy. Zaczynam tracić dla Ciebie cierpliwość. - Ręcznik
zsunął się z bioder chłopaka.
- Shin-chan...no wiesz, mogłeś trochę zaczekać, tu każdy może
nas zobaczyć...
Niewyobrażalny wrzask rozległ się gdzieś w drugiej części
budynku. Obydwoje zamarli. Pierwszy zareagował Takao, ruszając w
stronę przebieralni w której zostawili ubrania.
- Pośpiesz się Shin-chan, musimy iść. - Midorima przytaknął,
zapinając koszulę.
- Czy to czasem nie kończyło się źle na każdym horrorze? -
zapytał, wciągając spodnie.
- Nie mam pojęcia. Nienawidzę horrorów.
- Co się stało? - drużyna Seirin i Shoutoku zebrała się razem w
głównej sali z której prawdopodobnie dobiegł wcześniejszy krzyk.
- Nie mam pojęcia, ale najwyraźniej nikt tutaj nie ma instynktu
samozachowawczego...- Izuki zażartował cicho.
- Jesteśmy tu wszyscy? - Riko rozejrzała się po sali, licząc na
palcach.
- 15...16...kogoś brakuje. I nie ma Numeru 2. Czyli...- Riko
umilkła, słysząc za oknem przeciągliwe wycie.
- Kuroko? - Kagami niepewnie zawołał przyjaciela, nie doczekał się
jednak odpowiedzi. - Takao, widzisz go?
- ...nie. Nigdzie go tu nie ma.
- Kuroko...zniknął?
- Niemożliwe! Na pewno się z nas nabija! Wyłaź, debilu! - Kagami
rozglądał się po sali ze zdenerwowaniem. Nagle zamarł. Jego
drżąca dłoń uniosła się w górę, wskazując coś w korytarzu.
- D...dd...duch! - wrzasnął, podczas gdy postać w powłóczystych,
białych szatach jęknęła cicho, zbliżając się do nich powoli.
- Dlaczego znowu kuchnia? I w ogóle to gdzie są do cholery Midorima
i Takao? - Miyaji oparł się o zatrzaśnięte drzwi.
- Zgubiliśmy ich!? Niech to szlag! - Hyuuga usiadł na podłodze,
nerwowo przecierając okulary.
- Hej, nic się nie martwcie! Znajdziemy ich w trymiga! - Riko
skrzyżowała ramiona na piersiach.
- Słuchajcie, faceci. Będziemy walczyć.
- Niby jak? - Kawahara ukrył twarz w dłoniach.
- Co to znaczy „niby jak”? Otrujemy tego ducha oczywiście! -
Riko zaklaskała radośnie.
- Co powiecie na szczurze ogony w occie?
- Riko...duchy zazwyczaj są...no wiesz...martwe. Nie otrujesz go.
-...czyżbyś nie doceniał mojej kuchni? - zapytała groźnie Riko,
jednak nieco mnie entuzjastycznie. Wszyscy zgodnie pokiwali głowami.
- ...och. No dobrze...to może...posiedzimy tu sobie trochę...co
nie?
- O czym wy gadacie!? Duchy nie istnieją! Niech mi tylko któryś da
ananasa, pójdę i skopie mu dupę! - Myaji zmarszczył groźnie
brwi. Biła od niego pewność siebie tak silna, że wszyscy
natychmiast poczuli się nieco pewniej.
- No dobra. Myaji ma rację, nie możemy tu tak bezczynnie siedzieć.
Musimy znaleźć Kuroko, Takao, Midorimę i się stąd wydostać. I
to szybko. - Riko oparła dłonie na biodrach, gotowa do obmyślania
planu.
- Eee...to może zacznijmy od zamknięcia tylnych drzwi na klucz,
czuję się jakby ten duch miała wejść tu lada chwila, hah...-
Koganei zaśmiał się cicho. Riko spojrzała na niego bez wyrazu.
- Jakie tylne drzwi?
- Aaaghr...- usłyszeli donośny jęk z drugiej strony pokoju i drzwi
odskoczyły z zawiasów. Nim przeciąg zgasił świecę, ujrzeli
drobną postać, dokładnie tą samą przed którą wcześniej
uciekali w korytarzu. Myaji wrzasnął i zataczając się przebiegł
przez wcześniej zatrzaśnięte drzwi. Reszta podążyła za
przykładem starszego kolegi, zostawiając tajemniczą zjawę za
sobą.
Wrzaski były nie do zniesienia. Nieustające, głośniejsze z każda
minutą ciszy pomiędzy nimi. Ktoś krzyczał z przerażenia, ktoś
inny z gniewu. Takao nie mógł tego znieść.
- Małe świnki...małe świnki...dajcie mi wejść. -Takao stanął
naprzeciwko łazienki, w pokoju który zajmował z Midorimą.
- Bo jak dmuchnę, bo jak chuchnę, rozleci się wasz domek w mig! -
wrzasnął, uderzając pięścią w białe drzwi. Midorima wrzasnął
niczym obdzierany ze skóry, kuląc się w kącie pokoju i
przyciskając do piersi szczotkę do toalet.
- Nie! Nie! - krzyczał, za każdym razem gdy pięści Takao obijały
się o drzwi. Nagle wszystko ustało. Midorima spostrzegł jak klamka
powoli odskakuje w dół, potem w górę.
- Czeeeeeść Shin-chan! Zapomniałeś zamknąć...- Takao uśmiechnął
się przez szparę w drzwiach.
- Czemu się boisz, Shin-chan? Weźmiemy ślub i będzie po
sprawie...- chłopak otworzył drzwi na całą szerokość i powoli
zaczął zbliżać się do Midorimy.
- Ty i ja. Będziemy jak para młoda, ta z legendy. W końcu chcesz
stąd wyjść, co nie, Shin-chan?
- Nie! Odejdź! - Midorima zamachnął się szczotką, uderzając
Takao w głowę. Chłopak upadł na podłogę, nieruchomy.
- Ocknij się, Takao! - rozkazał, przyciskając go do siebie. -
Musimy stąd uciekać!! Potrzebuję Cię, ogarnij się kurna!
- Shin-chan...dlaczego przeklinasz? Przecież ty nigdy nie
przeklinasz...- Takao spojrzał na Midoirmę zdziwiony.
- A w ogóle to co się stało...?
- ...ja...muszę znaleźć Kuroko. - łaźnia, na szczęście
nieczynna była przepełniona. Tym razem w trakcie ucieczki nikt się
nie zgubił, choć gdyby tak się stało reszta mogłabym
przynajmniej mieć czym oddychać.
- Kagami? Zwariowałeś, tam jest niebezpiecznie! Zamknęliśmy
drzwi, prawda, trochę duszno tu ale bezpiecznie, nie możesz teraz
wyjść! - Riko uśmiechnęła się smutno, papląc co jej ślina na
język przyniosła.
- Ale ja muszę go znaleźć! Co jeśli jest w niebezpieczeństwie? -
Hyuuga zazgrzytał zębami.
- Zamknij się wreszcie! Jęczysz o to już pół godziny. My też
się martwimy, ale co możemy zrobić? Kagami spojrzał na niego
buntowniczo, jednak gdy tylko odwrócił wzrok w stronę drzwi,
zawahał się.
- Kagami...słuchaj, Kuroko jest silny. Da radę. Jestem pewien że
jeśli się uprze to nawet i ducha przestraszy. Tymczasem... - Hyuuga
rozsunął klapkę komórki i spojrzał na wyświetlacz.
- Jest trzecia w nocy. Do świtu zostały nam jakieś dwie godziny,
tak myślę. Zostaniemy tu do tego czasu. Potem poszukamy reszty.
- Takao, po co Ci ta rura?
- W ramach zadośćuczynienia będę Cię nią bronił przed
dziwadłami, Shin-chan.
- Jedno idzie właśnie obok mnie. Poza tym, musimy iść do
łaźni. Ciągle nie mamy węgla. Rusz się.
- Słyszeliście to? - Kiyoshi zadrżał delikatnie, prawie wciskając
się w kąt pomieszczenia. Kagami siedział sztywno na ławce obok,
nasłuchując.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaan!
- ...czy ktoś tu...zajęczał? - Riko rozejrzała się w sali z
nadzieją. - Nikt? Rozumiem...
- Chaaaaaaaaaaaaaaaan!
- Niech to się skończy, niech to się skończy, niech to się
skończy... - Kiyoshi zacisnął dłonie na kolanach, powtarzając
wciąż i wciąż te cztery słowa.
- Shiiiiin – chaaaaaaaaan, nie biegnij tak szybko, nie nadążam! -
Riko gwałtownie otworzyła drzwi. - Do środka, głąby! - warknęła,
wciągając zaginionych członków Shoutoku do łaźni.
- O. - Takao rozejrzał się po niezwykle już ciasnym pomieszczeniu.
- Wszyscy tu jesteście, jak fajnie. Widział ktoś może węgiel? Bo
z Shin-chanem się trochę pogubiliśmy i nie możemy go znaleźć...
- Kogo obchodzi węgiel!? Ważne że jesteście cali i zdrowi,
cholerni debile! - Kagami uniósł się ze swojego wcześniejszego
miejsca i przecisnął do nowy przybyłych.
- Widzieliście gdzieś na zewnątrz Kuroko?
- Kuroko? Nie, nie widzieliśmy go a przeszliśmy chyba przez cały
budynek...nie napotkaliśmy też zjawy, nanodayo. - Midorima poprawił
spadające okulary. - Musimy go poszu...
- Uch... - wszyscy zamarli, wpatrując się z niedowierzaniem w
postać opierającą się o ramie Kagamiego. Białe szaty zsunęły
się lekko, jednak nie na tyle by można było zauważyć twarz.
Blada dłoń złapała drżący nadgarstek światła Seirin i słabo
szepnęła. - Kagami – kun, mógłbyś wreszcie pomóc mi się
wyplątać z tego prześcieradła?
- To był dobry tydzień. - Hyuuga uśmiechnął się rozmarzony.
- Wy też czujecie się tak wypoczęci? - zapytał, wygodniej
opierając się o szybę w autobusie.
- O tak, zdecydowanie. Pomijając tą pierwszą noc było naprawdę
super. - Kiyoshi zaśmiał się cicho, wyciągając przed siebie
nogi.
- A właśnie, Kuroko, mam pytanie. - Hyuuga spoważniał nagle,
wzrokiem odszukując chłopaka. Ten spojrzał na niego pytająco.
- Właściwie...dlaczego wtedy tak strasznie krzyczałeś? Znaczy no
wiesz, tej pierwszej nocy. - Kuroko bez zrozumienia przekrzywił
głowę.
- ...nie krzyczałem. - W autobusie zapanowała martwa cisza. -
Riko...w przyszłym roku jedziemy w góry...
- Jasne.
Zarządca uśmiechnął się sam do siebie, poklepując delikatnie
dyktafon ukryty w połach spodni. W końcu dobrze jest mieć hobby.
zapomniałam jakie to przyjemne uczucie przekopiowywać długi tekst, teraz mi smutno ;;
Jezu, czytałam to już kiedyś, to jest takie urocze i słodkie i miłe i aw. I chcę wakacji.
OdpowiedzUsuń♥♥♥
Przyłączam się do modlitw ;.;
UsuńMoje ulubione z konkursu :D! *i w cale nie dlatego, ze uzylam tych samych druzyn XDDDD* Takie najbardziej na temat i strasznie przyjemne do czytania, a humor nie byl superhermetyczny.
OdpowiedzUsuńAw *-* Dziękuję Ciociu ♥
UsuńDŁUGIE. JESTEM ZA LENIWA ŻEBY TO CZYTAĆ ;W; JUTRO.
OdpowiedzUsuńI POJEBAŁO CIE Z TYM SZABLONEM? STRASZNY JEST ;W;
Chyba ty zaczęłaś. Ty i te twoje "PITCHJACKPITCHJACKPITCHJACKPITCHJACKPITCHJACKPITCHJACKPITCHJACKPITCHJACKPITCHJACKPITCHJACKPITCHJACKPITCHJACKPITCHJACKPITCHJACKPITCHJACKPITCHJACKPITCHJACKPITCHJACKPITCHJACKPITCHJACKPITCHJACK♥♥♥♥♥♥♥♥"
A ja wyczułam w tym byznes B|
sama-wiesz-co, najpiękniejszy ship ever ♥
Wyżerały ci okruszki z kieszonki, naprawdę tego chcesz? *mukkun i mean*
Ja nie przykrywam nóg. Potrawie zasnać z wystawionymi nogami, wali mnie to co żyje za moim łóżkiem. EWOLUCJA KUFAAAA.
"Ojej" to był zamiennik mojego "O kurwa" na tej sceny co ta lacha goniła tego staruszka w Dead Silence jak ogladałyśmy. "O kurwa nie pasuje do Mukkuna"
TYLKO ZA ŁĄPKI I TYLKO TRZYMALI, PIEPRZONY ZBOKU ;W;
OBEJRZYJ PLATIC NEE-SAN PLZ ♥
Atsushi taki utalentowany *_______* Nawet śpiewać potrafi <3 *jara się jak głupia*
OdpowiedzUsuńAtsushi zawojował świat <3 Najwyższy czas, kuźwa, bo myślałam, że wykituję, chociaż i tak mi mało tej chodzącej słodyczy *_______________* Powinno go być tyle co cukru i słodyczy na półkach w sklepie XDDDDDDD Nie ma nic lepszego niż róża rozprawiająca o jedzonku xDDD Borze, Mukkun=człowiek artysta :DD Nic, tylko kochać <3
OdpowiedzUsuńNapisz mi coś z nim ^________^
MAMOOOOOOOOOOOOOOO ;q; cemu nie ma o wampirach? *chlipa* jedno z moich ulubionych~
OdpowiedzUsuńAle opowiadanie konkursowe też fajne *-* kto wygrał? Kiedyś coś czytałam,ale nawet nie pamiętam wyników xD
Chyba było coś o zupie i żabie w tym konkursie... a może to było w innym =.= *Usagi i jej genialna pamięć do wszystkiego*
Nevermind ważne,że teraz mogę przeczytać ^^
I przez cały czas po głowie chodzi mi ten cholerny MIDOKAGA @_@ jestem zła... przepraszam ;.;
Ale jednocześnie MidoTaka jest urocze ;q; *życiowe rozstaje*
Lolz XD Zakładam fanklub woźnego! czy tam zarządcy jeden pies.Najbardziej niedoceniona posatć trzecioplanowa XD Ma ode mnie Oscara. Pan karmiący gołębie w tle również .o.
♥♥♥ łeb mnie boli,ale dla mamusi wszystko ;.;
I czem wampiryyyyy ♥
Końcówka niesamowita. Hahaha jak ja się uśmiałam XD! Nasz kochany Kuroko zaplątał się w prześcieradle, a oni sądzili, że to duch. Ja nie mogę wspaniały pomysł i w ogóle ;3.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia od Kuro ^^!