wtorek, 1 lipca 2014

Deszcz (MuraHimu)



Deszcz”


- Hm? Masz dwadzieścia cztery lata, człowieku. Już dawno powinieneś zaliczyć.
Murasakibara rzucił Fukuiemu pogardliwe spojrzenie, wpychając do ust kolejne czekoladowe ciastko. Ten uśmiechnął się tylko, po czym westchnął z udawanym żalem.
- Ah, cóż za żenująca sprawa, no naprawdę...
- Zamknij się, Fuku-chin. Wkurzasz mnie. Mam Cię zmiażdżyć?
- Od kiedy zwraca się tak do osoby, która próbuje Ci pomóc?
- Od kiedy próbujesz mi pomóc?
- Od teraz. - Murasakibara nawet nie próbował się uchylić, gdy zawinięta w rulon gazeta poszybowała w stronę jego twarzy. Ze znudzeniem rozprostował ją, otwierając na oznaczonej samoprzylepną karteczką stronie. - ...żartujesz sobie ze mnie.
- Już dzwoniłem kociaku...
- Zadzwoniłeś...
- ...będzie tu o dziewiątej, wykąp się czy coś...
- ...po pracownika seksualnego...
- ...nie ma za co!
- ...masz trzy sekundy forów. Lepiej je wykorzystaj.
- Hm?
- Zmiażdżę Cię, Fuku-chin.


Murasakibara wpatrywał się w swoje równo przystrzyżone paznokcie, z lekką paniką. To nie tak, że nie próbował tego odkręcić, w końcu nawet zadzwonił pod tamten szemrany numer, ale nie dało się anulować zamówienia.
Zamówienia...nie, to nie brzmiało dobrze. Przecież nie miała do niego przyjść paczka z nadmuchiwaną lalką do dymania, o nie, miał do niego przyjść żywy, oddychający człowiek, którego Murasakibara miał niedługo przeprosić za zamieszanie i odesłać do domu.
W gruncie rzecz był ciekaw, jaki typ osoby wykonuje taką pracę. Niby najstarszy zawód na świecie, ale tak trudny do rozgryzienia...
Murasakibara westchnął, spoglądając na zegarek, zwisający mu z nadgarstka na rozpiętym zapięciu. 20:58. Rozległ się dzwonek. Punktualna to ona była.
Cicho wstał z miejsca,i w kilku długich krokach przemierzył odległość, dzielącą go z sypialni do przedpokoju. Zacisnął palce na klamce i stał tam dłuższą chwilę, mając naiwna nadzieję, że jeśli nie otworzy przez chwilę, stojąca za drzwiami kobieta po prostu sobie pójdzie. Ktoś zapukał mocno w drewno, gdzieś mniej więcej na poziomie jego czoła.
- Przepraszam, to wszystko to jedna, wielka...- zaczął Murasakibara, wyglądając przez uchylone drzwi, mając nadzieję po prostu załatwić to szybko.
Kruczowłosy mężczyzna o średnim wzroście uśmiechnął się do niego delikatnie, z lekkim zaskoczeniem spoglądając w górę. Miał bardzo piękne oczy, przynajmniej jedno, i była to jedyna rzecz, o jakiej Murasakibara mógł wtedy pomyśleć.
- Dobry wieczór. - Głowę Murasakibary wypełnił fiołkowy zapach i aksamitny głos.


- Rozumiem, rozumiem. - Mężczyzna siedział teraz na jego łóżku, z nogą założoną na nogę, uśmiechając się i uprzejmie kiwając głową. W dłoniach miał kubek z gorącą herbatą, a Murasakibara zaczynał powoli kwestionować skuteczność swojej taktyki „wytłumaczyć-wyrzucić-wyspać się”. A może taktyka była dobra, jedynie jej wykonanie kulało...
- No cóż, pomyłki się zdarzają, nic na to nie poradzimy. Mimo to...- mężczyzna podniósł na niego wzrok i Murasakibara poczuł jak zasycha mu w gardle. - Dobrze mieć przyjaciół, którzy się o Ciebie troszczą, prawda?
Murasakibara pokiwał energicznie głową, w myślach odnotowując, że musi obmyślić zemstę na Fukuim. Przez bardzo długą chwilę panowała całkowita cisza, podczas której Murasakibara wezbrał się wreszcie na odwagę.
- Wiesz, chyba powinieneś już stąd...
- Och, chyba się zaraz rozpada. - Mężczyzna wpatrywał się w okno z autentycznym zmartwieniem, zaciskając szczupłe palce na liliowej narzutce na ramionach. Murasakibara nie widział, żeby miał oprócz niej coś do ubrania, a na szybie pojawiły się już pierwsze krople deszczu.
- Ojej...jak ja mam wrócić teraz do domu...- westchnął.


Krople wody spływały z jego włosów. Cieniutkie, cieniutkie linie spływające po karku, smukłej szyi, do widocznych pod cienkim materiałem bluzki obojczyków i dalej, dalej...
Mężczyzna zauważył jego spojrzenie i odwzajemnił je. - Jeszcze raz dziękuję, że pozwoliłeś mi tutaj zostać. I dziękuję, że mogłem skorzystać z prysznica.
- Nie masz za co. To przeze mnie tu jesteś, więc..
- Mówiłem Ci może jak się nazywam?
- Nie bardzo...
- Himuro. Himuro Tatsuya.
- Uh-um...
Himuro przecierał włosy puchatym ręcznikiem, a Murasakibara uznał, że jemu też jest potrzebny prysznic. Natychmiastowo. Od razu. Teraz.
- Rozgość się. - rzucił, wychodząc z pokoju. Od niechcenia zrzucił z barków koszulę i zsunął z bioder spodnie, po czym nagi wszedł pod strumień gorącej wody. Oparł czoło o zimne kafelki, pozwalając sobie na chwilę relaksu. A co jeśli to złodziej?
Wciągnął spodnie na biodra, rozpiętą koszulę zarzucił na ramiona i wyszedł z łazienki, z mokrymi włosami przylepionymi do czoła.
Himuro ciągle tam był, a po pierwszym rzucie oka Murasakibara był niemal pewny, że nic nie zostało ruszone.
No, może z wyjątkiem narzuty którą miał na łóżku, ale nie zniknęła ona, tylko się przemieściła. Na kanapę. A na niej był Himuro. Okryty narzutą. Która zwisała z kanapy. Na podłogę. Ze śpiącego Himuro. Śpiącego na jego kanapie. Przykrytego jego narzutą. W jego domu.
- Cholera...


Murasakibara miał nadzieję zrealizować punkt „wyspać się”, na dodatek miał nadzieję zrealizować go porządnie. Zakopał się w pościeli i zamknął oczy, próbując oczyścić głowę z jakichkolwiek myśli. Zero. Nul. Absolutna cisza.
Do czasu gdy nie poczuł, jak coś przyciska się do jego pleców.
Natychmiast obrócił głowę i zauważył...nic.
Himuro ciągle leżał, skulony na jego kanapie. Murasakibara patrzył na skrytą w cieniu sylwetkę, nagle rozjaśnioną przez strzelającą gdzieś na zewnątrz błyskawicę, po czym szybko uciekł wzrokiem.
Byle do rana.


Rano obudził się z uśmiechem na ustach. Wyspał się, naprawdę porządnie. Kolejny mały sukces w życiu Murasakibary.
Leżał w rozkopanej pościeli, nie mając zamiaru otwierać oczu jeszcze przez dłuuugi czas. To będzie dobry dzień, myślał. Naprawdę dobry.
- Dzień dobry, Tygrysie.
Z paniką w oczach, wbił spojrzenie w skulonego u jego boku Himuro, okręcającego sobie jego włosy wokół palców. - Zrobisz mi jakieś śniadania?
-...co...co to ma znaczy...- Murasakibara wpatrywał się w niego w szoku, kompletnie nie mając pojęcia jak zareagować. W końcu postanowił wrócić do starych, dobrych przedszkolnych nawyków. Wyprostował ramiona, wokół których Himuro zdawał się być owinięty, jednym stanowczym ruchem zrzucając go z łóżka.
- Kurwa, co to ma znaczyć...! - usłyszał, ale cichy głosić rozsądku kazał mu nie zwracać uwagi. Siedź cicho, to może sobie pójdzie, mówił. Może.
W tym czasie zdążył już oberwać poduszką, która spadła z łóżka wraz z Himuro. Murasakibara mógł jedyne cieszyć się, że nie miał paranoi jak Akashi i nie spał z nożem, nie żeby go oczywiście obwiniał, nie wiedział jak to jest być jedynym synem milionera.
- To ja tu spędzam z tobą noc, a ty mi tak odpłacasz? Wiesz, myślałem raczej o gotówce!
- Co? - tym razem głosik rozsądku nie dał rady uciszyć Murasakibary. - Spędziłeś co?
- Hm? - Himuro podniósł się z podłogi do pozycji siedzącej, układając podbródek na brzegu łóżku. - Już nie pamiętasz, dzikusie?
- ...co miałbym pamiętać!? - wykrztusił z siebie w końcu, bacznie obserwując drugiego mężczyznę.
- Wiesz...może w szczegóły się nie zagłębiajmy, ale cóż, dawno mnie tak nie przeruchano.
- C...co...
- Oj, przystojniaku. - Himuro zacmokał z niezadowoleniem. - Nie próbuj mi wmówić że nie pamiętasz.
Podparł się o łóżko i wstał powoli, naprawdę powoli, zupełnie jakby...coś go bolało. Murasakibara poczuł napływające wątpliwości. Himuro uśmiechnął się promiennie.
- W ogóle to wiesz, trzy stówy się należą.


- Ty pedale! - Policz do dziesięciu, Mukkun, policz do dziesięciu. Głos rozsądku mógł pocałować się w dupę.
- Jebany pedał! Nie wychodź już lepiej z domu, a szczególnie po dziesiątej!
- Ty...! Ty sam jesteś! - wrzasnął Murasakibara, wychylając się przez okno swojego mieszkania na trzecim piętrze. Zastanawiał się, czy pani Asato kiedykolwiek znowu pożyczy mu cukier.
- Jeszcze Cię dopadnę, ty cioto! - Himuro groził mu teraz pięścią, rozglądając się za czymś. Po chwili najwyraźniej to znalazł, bo pochylił się, po czym wyprostował i zamachnął. Kamieniem. W jego otwarte okno. No pięknie.
- Dawaj mi pieniądze, pierdolona cioto!
- Chyba śnisz!
- Za to ty możesz mieć z tym problemy!
Kolejny kamień. Kolejna nowa tortura dla Fukiuego.


- No widzisz, do świrów ściąga świrów, nie moja wina! - Fukui wychylił swoją szklankę, a whisky zniknęło w jego gardle. Murasakibara patrzył na to z niechęcią, popijając mojito. Nie cierpiał mojito.
- No, ale odczepił się, tak? Już go potem nie widziałeś?
-...
- Oj przestań. Nie mów, że ciągle jesteś obrażony.
-...
- Okej, rób co chcesz, możesz ze mną nie gadać. Ale i tak ty dziś stawiasz.
- Fuku-chin, ja Cię naprawdę zmiażdżę.


Kolejny dzień, kolejne niespełnione marzenie. Fukui był zdecydowanie zbyt niski i szybki. Chociaż , mówić całkowicie szczerze, nawet po Fukuim nie spodziewał się wyskoczenia z okna w łazience.
W każdym razie, został sam i nie miał zamiaru przesiedzieć całej nocy w barze. No, właściwie to miał taki zamiar, ale teraz gdy był już sam, opcja przestała być aż tak atrakcyjna.
- Neeeeeeee...głodny.-wymruczał, przeszukując kieszenie. Zazwyczaj coś się tam znajdowało, może i przeprane i przeprasowane, ale zawsze coś.
- Proszę cię, zostaw mnie.
Głos rozsądku zaszlochał.
- Gdzie jest moja kasa?
Trzy kroki w tył.
- Nie mam nic dla ciebie. Odejdź.
Zwrot w prawo.
- Nie kpij ze mnie, kurwo!
Powoli odwróciłem głowę. Oczywiście. Himuro. Znowu w tamtej liliowej narzutce. Nawet stąd, z drugiej strony alejki, byłem niemal pewny że w jego oczach lśniły powstrzymywane łzy. Przerażenia, smutku, gniewu? Wszystkiego naraz?
Pochylający się nad nim mężczyzna, mógłby zostać uznanym za bardzo przystojnego, gdyby nie jego ogólny stan. Za długa grzywka zakrywała jego twarz, a ubranie miał w nieładzie. Opierał się o ścianę do której przyszpilony był Himuro. Jego zaciśnięte w pięści dłonie drżały. Murasakibara ruszył w ich stronę niepewnie, przy okazji potrącając pustą puszkę po coli. Himuro zwrócił twarz w jego stronę i dopiero teraz mógł zobaczyć jego podbite oko.


Znowu cieniutkie linie spływające po jego skórze, znowu puchaty ręcznik ocierający mokre włosy, znowu całkowita cisza. Murasakibara żałował, że go tu przytargał. Naprawdę żałował. Ale to był pierwszy odruch, teraz mógł już tylko żałować.
Oczywiście pierwszy odruch, jeśli nie liczyć rzucenia się na tamtego faceta. A właściwie przebycie dziesięciu metrów w sekundę z hakiem i chwyceniem go za bary. Jakoś tak wyszło, nie żeby było to potrzebne, większość ludzi magicznie znika. na widok ponad dwumetrowego mężczyzny na końcu ciemnej alejki.
Sekunda za sekundą, każda odznaczająca się pojedynczym tic-tac, tic-tac, tic-tak...
Murasakibara poważnie zastanawiał się nad najbliższą przyszłością swojego zegara.
Za oknem przejechała ciężarówka z lodami. Co o tej porze robiła tam ciężarówka z lodami?
- Nijimura...tamten z wcześniej... - cichy głos dotarł do uszu Murasakibary. Był to chrapliwy szept, więc Himuro odchrząknął i zaczął nieco głośniej.
- Poznaliśmy się jakoś...dziesięć lat temu? Mieszkałem wtedy w Ameryce, on się przeprowadził. Śmieszna sprawa, poznaliśmy się kiedy jakieś pacany zaczepiły go na ulicy. Trochę mu pomogłem. W sumie to nie było potrzeby, był wtedy niezły z karate.
Himuro westchnął, wygodnie rozsiadając się na kanapie. Murasakibara miał tylko nadzieję, że dobrze wysuszył włosy, na tapicerce zazwyczaj zostawały brzydkie zacieki.
- Zaprzyjaźniliśmy się. Cholernie go lubiłem, nie dało się nie! Był świetny w koszykówce, nie wiem czy wiesz, ale sporo grałem. - Oczywiście że nie wiem, gościu przecież ja cię nie znam.
- Uh-um.
- W każdym razie...przyjechał, bo jego ojciec zachorował. Nie mówił o tym dużo. Raczej nie chciał o tym myśleć. Huff...- Himuro przerwał. Najwyraźniej miał zamiar powiedzieć coś, o czym trudno mu się mówiło. - Właściwie to czemu ja ci to opowiadam?
- Nie mam zielonego poję...
- W każdym razie, jego ojciec zmarł kilka miesięcy później. Ciężko to przyjął. On...no wiesz. Wcześniej stracił kontakt z pewnym facetem. Oni byli razem przez jakiś czas. A potem, no wiesz, po śmierci jego ojca...niedługo potem my straciliśmy kontakt. Niedawno znowu się z nim spotkałem i już...był jaki jest.
Ponownie zapadło długie milczenie. Murasakibara od dawna nie czuł się tak niezręcznie. Najchętniej wzruszyłby na to ramionami i zjadł kubełek lodów. Przynajmniej tak myślał, dopóki szare oczy Himuro nie odszukały jego własnych.
- Skłamałem wtedy. Wcale się nie przespaliśmy. Po prostu potrzebuję pieniędzy. To tyle.
Nie spuszczał z niego wzroku. Przeszywał go, wpatrywał się dokładnie. Murasakibara czekał.
- Przepraszam. I dziękuję za wszystko, co dla mnie robisz. Jesteś dobrym człowiekiem.
Murasakibara nie czuł potrzeby, by odpowiadać. Westchnął ciężko i wskazał na okno. Ciężkie krople deszczu opadały na szybę.
- Zostaniesz? - zapytał, bez większych emocji.


Himuro uśmiechnął się, na palcach przemierzając pokój, zbierając za sobą porozrzucane ubrania. Szybko naciągnął spodnie i dopiął koszulę, narzutkę wrzucając do torby. Zerknął przez ramię na ogromną postać, leżącą w porozrzucanej pościeli. Podszedł do niego cicho i nachylił się, zostawiając szybki pocałunek na jego czole.
Wyszedł i miał nadzieję nigdy więcej nie wracać.


W sumie zniknęło trochę gotówki i kandelabr na świeczki po babci. Ale świeczki zostały, więc było i tak lepiej, niż Murasakibara podejrzewał że będzie.
Nie widział Himuro od miesiąca, było mu z tym całkiem nieźle. Nie od razu całkowicie, ale...tak. Całkiem nieźle.
Wszedł pod prysznic i wsłuchiwał się, jak woda spływa po jego ciele na kafelki.
Cieniutkie, cieniutkie linie spływające po karku, smukłej szyi, do widocznych pod cienkim materiałem bluzki obojczyków i dalej, dalej...
...co było dalej?
Murasakibara niechętnie spojrzał w dół, wymierzając sobie mentalnego plaskacza, po chwili poprawionego prawdziwym.


Murasakibara był rozdrażniony. Znowu padało. Zastanawiał się, czy niedługo Japonia nie zmieni się w drugą Wenecję. Widoki były niezłe, ale zapach ponoć nie bardzo.
Fukui nie odbierał telefonu od tygodnia. Może miał już dość zawodzenia? Ale w gruncie rzeczy na to zasłużył, to on to wszystko zaczął.
Murasakibara wcześniej był zakochany tylko w jednym człowieku, a ich znajomość skończyła się dość drastycznie. Po prostu nie miał cierpliwości do paranoika, który po każdym koszmarze chwytał za nóż.
Teraz problem był nieco inny, ale wydawał się być dość podobnym. Murasakibara najzwyczajniej nie miał szczęścia w miłości.
Ale...czy nie było to po części talentem? Nie każdy zakochuje się w...dziwce...która przy okazji go okradła.
Upił trochę kawy z cukrem, próbując skupić się na otwartym dokumencie tekstowym. Nienawidził swojej roboty. Zawsze chciał zostać cukiernikiem, ale matka kazała mu iść na prawo. Matki też nienawidził.
- Em...cześć. - Himuro oparł się o framugę. Wokół jego stóp już zaczęła tworzyć się mała kałuża. Pociągnął nosem, uśmiechając się krzywo. Twarz miał mokrą, Murasakibara nie widział czy od deszczu czy raczej łez. - Co tam?


- Nie, jest okej, naprawdę, dlaczego tak na mnie patrzysz...- Himuro zachichotał, ale nie podniósł na niego rozbieganego wzroku. Murasakibara zacisnął palce na jego nadgarstku, na tyle mocno by naprawdę zwrócić na siebie jego uwagę, i jeszcze trochę mocniej.
- On? - zapytał. Zbielały mu knykcie, na nadgarstku Himuro niemal natychmiast zaczęły tworzyć się sińce.
- Wiesz...chciałem cię spotkać. Naprawdę chciałem. - Himuro uśmiechnął się. Kilka łez spłynęło między jego otwarte wargi. Przyciągnął Murasakibarę do długiego, niezdarnego, mokrego i zdecydowanie nie najpiękniejszego pocałunku, chociaż o to można było się kłócić. Murasakibara w końcu puścił jego nadgarstek, zapominając dosłownie o wszystkim – o wątpliwościach, o przeszłości, o Nijimurze, o skradzionym kandelabrze – liczyła się tylko ta chwila, a w tej chwili objął Himuro, przyciskając go ciasno do siebie i pogłębiając pocałunek.
Nie trwał on długo, ale gdy tylko się skończył od razu przeistoczył się w coś nowego. Usta Murasakibary podążały teraz tą samą ścieżką co wcześniej krople wody, od karku, przez szyję, do wystających spod cienkiego materiału bluzki obojczyków i dalej, dalej...
Himuro zacisnął palce na materiale jego koszuli. Spomiędzy jego warg wymykał się urywany, chrapliwy oddech.
Murasakibara pomógł mu zdjąć bluzkę przez głowę, a potem zaczął rozpinać guziki własnej koszuli, które po chwili zaczęły latać po pokoju. Himuro zaśmiał się cicho i przyciągnął go do kolejnego, chaotycznego pocałunku, samemu odpinając pozostałe guziki.
Murasakibara przerwał na chwilę, patrząc na Himuro tak, jakbym kompletnie nie wiedział co robić dalej.
Himuro zamrugał i odwrócił wzrok. Dopiero w tej chwili oboje zdali sobie sprawę z tego, co się dzieje. Zagryzł wargę i chwycił dłonie Murasakibary, naprowadzając je. Rozpiął jego jeansy i pozwolił zsunąć własne.
Murasakibara spuścił na chwilę z niego wzrok, wychylając się w stronę szafki nocnej i wyciągając z niej małą tubkę lubrykantu.
- Huff...- no dalej. - ponaglił go Himuro, przyciągając go bliżej siebie. Grzywka opadała na jego twarz, zakrywając i tak zamknięte oczy.
Murasakibara odetchnął głęboko i wziął z niego przykład.
Nogi Himuro nagle znalazły się na jego biodrach, ramiona owinięte wokół szyi, przerywany oddech obok ucha.
- Nie...nie tak szybko! Zwolnij! - wykrztusił, zostawiając ślady po paznokciach na jego skórze. Murasakibara niechętnie wykonał polecenie, w zamian za to atakując jego szyję, na przemian całując i ssąc delikatną skórę, zostawiając po sobie małe ślady. Himuro zajęczał przeciągle, wsuwając palce w jego włosy.
- Jeszcze...

- Czy ty co noc tak rozkopujesz pościele? - Murasakibara zamruczał, zamykając go w swoich ramionach. Jego szerokie plecy odgradzały Himuro od natrętnego słońca, powoli wlewającego się do pokoju.
- Nie mam więcej pytań.


Fukui sceptycznie zerknął na butelkę wódki. - Finlandia, tak?
Murasakibara uśmiechnął się pobłażliwie. - Finlandia.
- Czy to jest otrute? Dobra, wiem, narozrabiałem, ale...- Murasakibara otworzył butelkę z lekkim westchnieniem, po czym wychylił z niej spory łyk.
- Za życie. - rzucił, rozlewając ją do dwóch kieliszków.


- O co ci chodzi? - Murasakibara zapytał w końcu, rozwalony na kanapie, nie mając nawet zamiaru się podnosić.
- Hm? Nic, nic. - usłyszał i już wiedział, że to nie będzie takie łatwe.
- Naprawdę? No to super.
Himuro prychnął, wbijając w niego intensywne spojrzenie. - Czy ciebie cokolwiek tak naprawdę obchodzi?
-Huh?
- Minęły trzy tygodnie, a ja ciągle nic o tobie nie wiem. Z wzajemnością. Powtórzę się, czy ciebie cokolwiek tak naprawdę obchodzi?
Murasakibara wsparł się na łokciach, patrząc na niego i irytacją. - O czym ty pierdolisz?
- O tym, że ja cię nie obchodzę!
- Ty...ty masz okres?
Książka którą męczył wcześniej Himuro poszybowała w jego stronę, trafiając go w sam środek czoła. Znad łuku brwiowego słynęła cieniutka wiązka krwi. Himuro spoglądał na to z przerażeniem, które po chwili przerodziło się w gniew.
- Co ty odpierdalasz? - syknął, wstając. Murasakibara też stał, z niedowierzaniem przyciskając dłoń do czoła i patrząc na spływającą między palcami krew.
- Czemu nie możesz...czemu nie możesz po prostu czegoś powiedzieć!?
Himuro odetchnął głęboko i zaczął bezgłośnie odliczać, po czym wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi.
Murasakibara chwycił leżącą obok niego książkę i cisnął nią o ścianę.
Luźne kartki poszybowały po pokoju.


Murasakibata nie lubił tego przyznawać, ale nienawidził samotności. To przytłaczające uczucie, na które niewiele jest w stanie zaradzić, ale zawsze jest jakiś sposób, więc znowu wyciągnął Fukiuego do baru. A on z kolei znowu uciekł oknem.
Wracał, zataczając się lekko, ale nie obchodziło go to zbytnio, nie mieszkał tak daleko.
- Mówię ci ostatni raz, odpierdol się ode mnie!
Zerknął w prawo. Liliowa narzutka.
- Zamknij mordę! Ty...
Dwadzieścia metrów do przejścia. No to siu.
Himuro zamachnął się i Nijimura leżał na bruku. To był dość ciekawy widok.
Murasakibara zachwiał się i potknął, a Himuro natychmiast spojrzał w jego stronę. Gdy tylko go rozpoznał odwrócił się i zaczął iść w swoja stronę.
- Chwila! - warknął Murasakibara, podnosząc się z ziemi i ruszając za nim. - Zaczekaj!
- Czego!? - Himuro odwrócił się. Jego dłonie ciągle były zaciśnięte w pięści.
Murasakibara przystanął, próbując ochłonąć i zebrać myśli.
- Nie będę czekał całego dnia, aż coś z siebie wykrztusisz!
-...irytujące. - Murasakibara westchnął, po czym zaczął mówić, robiąc minimalne przerwy między każdym słowem.
- Mam czwórkę rodzeństwa, żadnego z nich nie lubię, moi rodzice nie żyją, mam cholernie nudną pracę, jeśli nakarmisz mnie sernikiem to będę bardzo lojalny i prawdopodobnie Cię kocham. Koniecznie muszę mówić więcej, czy raczej już pójdziemy do mnie?


Himuro z rozrzewnieniem potargał włosy śpiącego Murasakibary, bacznie obserwując zmiany zachodzące na jego twarzy.
Przez chwile miał ochotę scałować każdy jej fragment.
W gruncie rzeczy ciągle miał też ciągle ochotę mu w nią przyłożyć, ale wizja nadchodzącego kaca też była niezła.
Ale w tym momencie nic nie było ważne, z wyjątkiem jego spokojnego oddechu i deszczu za oknem.



Dla Kan.
(proszę-mnie-nie-bić-jestem-delikatna-i-wrażliwa) 

24 komentarze:

  1. Jestem naprawdę dumna, skora do poświęceń duszyczko. Seksy na plus (y)
    Potem ci przelece przecinki i bardziej się rozwinę z komentarzem.

    OdpowiedzUsuń
  2. asdfgh *krwotok z nosa*

    murohimu tak bardzo ♥

    *idzie czytać*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mrrrrrrrrrrrrrrrrrrr <3

      takie długie i takie urocze, może niekoniecznie od początku, ale jednak. himuro pasuje na dziwkę mukkuna :D

      ach, to ostatnie wyznanie skradło mi serce, tak bardzo oni <3

      aż 8 stron? wow, dziękuję XD niespodziewany ficzek smakuje 3000000000x lepiej niż spodziewany <3

      nie wiem, co moglabym jeszcze napisać. SEKSY zawsze spoko :D

      thx ;*

      Usuń
  3. Ojej *_* jest nowe pedalstwooooooooooooo *biegnie czytać*

    OdpowiedzUsuń
  4. Po pierwsze, żebym z natłoku wrażeń nie zapomniała - masz epickie w tle, proszę, daje mi do tego link, to jest piękne. xDD Po drugie, Kiri przekonała się do innych paringów, niż AoKaga, idę czytać Twoje opowiadania (już teraz wszystkie, nie tylko AoKaga xDD). Po trzecie - bożż, czemu ja tak kocham Twoje komedie? xDD I w ogóle, to jest chyba najdłuższa miniatura, jaką czytałam. xDDD Aaa! I żebym nie zapomniała - cudowny miszcz painta. xDDD
    Dobra, do rzeczy. Rozwalały mnie w tym nie tyle co sytuacje (ok, uciekający przez okno Fukui zabił moją wyobraźnie xD), co pojedyncze zdania (nie chce mi się ich szukać więc będę z pamięci, wybacz xDD). Jak na przykład pisać o tym, że wyspanie się było kolejnym, małym sukcesem w życiu Murasakibary, to moja guma Orbit wypadła mi z buzi (czy mogę Cię osądzić o kradzież gumy i prosi o jej odkupienie? xDD). W ogóle to znudzenie, zmartwienie, wkurzenie i te wszystkie emocje, na które i tak w końcu Murasakibara ma wydygane też mi się podobały. xDD I to pytanie "masz okres?" xDD Trochę zbiło mnie z tropu. Nie wiem czemu, ale za każdym razem, jak czytałam "narzutka", to zaczynałam się śmiać. xDD Cóż, takie życie. xD
    Naprawdę, to nie było bezsensu. Trochę pomieszne z poplątane, ale mi się podoba, yeah! xDD
    Co nie zmienia faktu, że naprawdę bym chciała, żebyś napisała AoKaga.xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A prosz, link do konta autorki na pixivie c: pixiv.net/member.php?id=2739175
      Jezusie maryjko, nawet do AoKise? xDDD
      Latami się uczyła dorabiania kresek, żeby wychodził uśmieszek :D
      Jak się do mnie podjedziesz to kupię Ci gumę, chociaż mogą mnie do sklepu nie wpuścić, dwa gorsze im wiszę...
      Ło jezu, ale że znowu? xD Wy mnie chcecie zabić i zakopać w AoKaga, zgadłam? xD

      Usuń
    2. Dzięękuję! *_*
      Noo, a nawet przeżyjesz szok - sama napisałam AoKise! XDDDD
      ...dwa gorsze to fortuna dla ekspedientki. w biedronce to one hurtowo zbierają. :C
      Kurde, rozgryzłaś mnie. XDDD Tak, chcę Cię zakopać, utopić i wszystko inne w AoKaga. xDD

      Usuń
  5. Uwielbiam u cb takie szczegóły, które idealnie przedstawiają charakter postaci- czemu ja się w sumie dziwie, w końcu masz już wprawę, a jeśli chodzi o Murasakibarę to już w ogóle xD
    Kocham takie zdania, które pojawiają się znikąd i właściwie nic nie wprowadzają do fabuły, ale jednocześnie dodają taki fajny klimat w opowiadaniu, dzięki któremu czuje się, że jest twoje.
    Np. "Za oknem przejechała ciężarówka z lodami. Co o tej porze robiła tam ciężarówka z lodami?"
    To mi się chyba podoba najbardziej xD Takie pierdoły- brawo ja xD
    Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Erm... dzień dobry, przyszedł czas ujawnić mą marną obecność i napisić "koment"
    Jestem tu właściwie od zawsze, w sensie odkąd opublikowałaś pierwszy fik "*stalker M* pojawiam się dopiero dziś, bo tak. Nie mam właściwie powodu, MuraHimu też nie moje otp, ale mniejsza teraz czas na komplementy. Uwielbiam twój humor, śmieję na komediach jak skończony zjeb, poważnie, nie przesadzam. Styl pisania, bardzo w moim guście, podobają mi się te takie randomowe wstawki, coś o jakimś ludziu, ciężarówce, czy czymś, lubię takie, fajny to tworzy efekt. Muszę też oczywiście wspomieć o AoKagach (moje życie się wokół nich w więkoszości kręci, więc nie mam wyjścia) kocham je, tak. Śmiechowe, cieplusie, dobry kawałek liter. Jeszcze charaktery, tworzysz je bardzo fajnie *fail nie zna przymiotników gomen* tak w kanon, ale nie do końca w kanon, są chechy takie typowe dla danej postaci, albo mieszasz je z innymi, a czasem są tylko te inne, lubię wszystkie 3 sposoby. (czekam na Lu, tak dodam w nawiasie, bo świetne, i momoriko i nijihai, i dziwki, lubię AU z dziwkami) Co do tego tu MuraHimu, no bo skoro już się wypowiadam pod tym, to pasowałoby mi coś powiedzieć. Masz mnie dzięki końcówce, awki, kisiel i te sprawy. Nie lubię Himury ale czytam wszystkie fiki z nim *logika* nie mam nawet powodu, zwyczajnie brak sympatii. Na zawsze pozostanie dla mnie panem emo porn star. Choć dla Mukkuna dobra dupa, pasują do siebie i wsysko. Tu zrobiłaś go dziwką-złodziejem-histerykiem z okresem, mmmhmm lajk. I był Fukui za samego Fu-chana masz ode mnie +100 do fajności tego shota. Fu-chan jest boski, i ma fajniusie włoski, i wgl aasdfghjkl i skakanie prze okno zarąbiste XDD. Mukkun, Mukkunowaty. Niji był, NijiHimu, 'kay, Himura ma to szczęście, że jest łady i z każdym dobrze wygląda. Btw całkiem z dupy, masz uroczy głos *słucha fancoverów*, serio, i ładny angielski *zazdro* ja ssę z mówieniem, a przynajmniej takie mam wrażenie.
    Podsumowując, kocham twoje pisanie, rozwijaj się dalej, twórz nam jak najdłużej. Lobam *serca* (brak klawiatury numeryczej boli, jestem za leniwa na wklejanie).
    ps. jesteś miszczem painta XDD i najsu obrazek w szablonie,
    Mukkun:"Ty mi dziś ciągniesz!"
    Himura: "Nope, tym razem twoja kolej!"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, nawet nie wiesz ile radości sprawił mi twój komentarz, bardzo się cieszę, że się ujawniłaś *wtula się*
      Lu...jak mnie ktoś bardzo mocno kopnie, to powinno być pod koniec miesiąca...ale serio, potrzebuję kopniaka, help, nie pamiętam o czym moje maleństwo było xD
      *chowa się pod stołem na słowo "fancover"* Ślicznie dziękuję ;w;
      (...no nie no, nawet mnie w sumie trochę na Lu wzięło...a przynajmniej na próbę przypomnienia sobie o czym jest xD Dziękuję~)

      Usuń
    2. Cieszę się, że cieszysz XD
      Nie wiem czy wypada mi tak kopać, bo w sumie to się nie znamy, ale *szturcha butem* tyle to chyba mogę.
      Nie ma za czo, miło się słuchało c:
      Jak już próbujesz, to może coś z tego będzie, gamabaruj dzielnie~

      Usuń
  7. jaki internet? mailami nazywane są u nich nasze "smsy" więc napisał akashiemu cos przez telefon przez co ten stwierdził że chce zerwać.zerwanie bezpśrednio ujete w slowa nie pasuje mi do midozjeba
    już to widzę czekaj
    midorima"rzucam cię kolo ide na dziwki"
    akashi: "senpaaaaaai T_T"
    ...
    idę psiać fanficka
    tak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sperma, wrzątek towar ekskluzywny
      zory za późno fanfick jest w trakcie tworzenia

      Usuń
    2. ...parząca odbyt? co to za lewatywa dla opornych?
      nadal będziesz ryczeć jak ci zdradzę sekret że to idzie do sequela DM?

      Usuń
    3. ej. to mnie boli.
      no prosze jaka chetna na seksy

      Usuń
    4. idę robić tam komuś lewatywe
      nie dostaniesz seksów muraaka

      Usuń
    5. tobie tez mogę
      nie rycz

      Usuń
  8. ba w końcu jestem mistrzem takty i empatii
    ja nadal nie dostalam swojego nijihai /kopiewdupe

    OdpowiedzUsuń