- Nie ma się tu czego
obawiać, fillette , ta rana jest jedynie powierzchowna. -
Hinami marszczy nosek, zmartwiona sytuacją dokładnie tak samo, jak
przed momentem. Jej twarz rozpogadza się jednak, gdy Kaneki pojawia
się w pokoju niezauważony i kładzie dłoń na jej ramieniu, z
pokrzepiającym uśmiechem na twarzy.
- Tsukiyama-san ma racje,
Hinami. Nic mu nie będzie, nie masz powodu, by się przejmować.
Na twarzy Tsukiyamy
pojawia się lekki grymas, nie ma powodu, by się przejmować,
tak?, który niemal natychmiast
znika, zastąpiony przez zdziwienie, gdy padają następne słowa.
- Co
nie zmienia faktu, że Tsukiyama-san powinien nieco odpocząć, nie
sądzisz?
Dziewczynka
stoi tam przez moment, po czym bierze głęboki wdech i próbuje
zaprotestować, już wiedząc do czego zmierza rozmowa. Rzuca
błagalne spojrzenie w stronę Tsukiyamy, jednak on tylko wzrusza
ramionami.
-
Zmykaj, Hina.
-
Ale...
- Nie
martw się, ja tu zostanę.
Hinami
wzdycha delikatnie, po czym rzuca Tsukiyamie ostatnie spojrzenie.
-
Później przyniosę trochę kawy... - mamrocze, zamykając za sobą
drzwi. W pokoju panuje cisza, niczym niezmącona dopóki Kaneki nie
wzdycha ciężko.
- A
więc...- zaczyna, powoli przechadzając się w stronę otwartego
okna. Jego blade palce machinalnie gładzą framugę, gdy wygląda za
okno.
- Oui,
Kaneki-kun...?
-
Dlaczego to zrobiłeś, Tsukiyama-san? - ciężka, jedwabna kurtyna,
ah tak w stylu Tsukiyamy, opada , a pokój zostaje spowity w
półmroku. Mężczyzna oparty o mahoniową ramę łóżka wierci się
niespokojnie, ale z rosnącym zaciekawieniem.
-
Zrobiłem co, mon
chouchou?
Kaneki przewrócił oczyma, powoli podchodząc do zamaszystego łóżka.
Z każdym krokiem coraz łatwiej jest mu odróżniać od siebie
zapachy, które wypełniają pomieszczenie – niektóre są słabe,
jak leciutka nuta wody kolońskiej Banjou, liliowe mydło za którym
przepadała Hinami, przez mocniejsze, takie jak zapach wszędobylskich
kwiatów, który Tsukiyama regularnie tu znosi (tym razem herbaciane
róże i nagietki), aż do tych dwóch najsilniejszych.
Pierwszym jest zapach Tsukiyamy samego w sobie, delikatny, nasuwający
na myśl konwalie i dziką różę, ale jednocześnie, mimo swej
subtelności, nieco przytłaczający.
Drugim z dominujących zapachów, jest zapach krwi.
-
Zaryzykowałeś życie w mojej sprawie. - Zupełnie
niepotrzebnie. - Chciałbym
się dowiedzieć ,dlaczego?
Łóżko skrzypie żałośnie pod ciężarem Kanekiego, który
przysiada na jego brzegu.
- Czy nie powiedziałem, że będę twym mieczem, Kaneki-kun? Myślę,
że to wszystko wyjaśnia.
- Miałeś być moim mieczem, nie tarczą. - Jego głos nagle staje
się ostry i stanowczy. - Nie chcę więcej tego typu sytuacji.
-
Ależ mon cher,
czyż
zadaniem miecza nie jest tak atak, jak i obrona? - Grymas szpeci
twarz Kanekiego, może z powodu słów Tsukiyamy, a może z powodu
krzywego uśmiechu malującego się na wargach mężczyzny. Jego oczy
są wrogie i zachmurzone, a gdy powoli podnosi dłoń, Tsukiyama
wierzy, że robi to, by wymierzyć cios.
- Lecz mimo tego wszystkiego, należą ci się moje podziękowania,
Tsukiyama-san. - Głos Kanekiego znowu jest łagodny, jakby
neutralny.
- Oraz...nagroda? - Białe palce stykają się z materiałem jego
własnej koszuli, kontrastując z jej barwą. Ożywione oczy
Tsukiyamy uważnie śledzą każdy jego ruch.
Koszula zsuwa się, odkrywając lewe ramię Kanekiego.
- Więc, Tsukiyama-san... - W, z pozoru pozbawionym emocji głosie,
można wychwycić oczekiwanie.
-
Dolce. -
szepcze gardłowo Tsukiyama, nachylając się w jego stronę, nie
kryjąc pożądania. Głośno wdycha jego zapach, wzdychając
cichutko. Rozchyla wargi, pragnąc jedynie zatopić zęby w mlecznej
skórze. Za
wcześnie, coś
podpowiada mu jakby z głębi umysłu, to
ciągle nie to.
- Nie będę czekał przez wieczność, Shuu. - Tsukiyama drży z
podniecenia, delikatnie, z namaszczeniem kąsając ramię Kanekiego.
Nie rani skóry, krew nie plami bieli, Kaneki wzdryga się z
zaskoczeniem, a Tsukiyama ssie z zapałem.
W panującej ciszy Kaneki opiera dłonie na materiale koszuli
Tsukiyamy, nie do końca to miałem na myśli, zaciska na niej
palce, po czym nieruchomieje, cierpliwie obserwując spod
przymkniętych powiek, jak usta Tsukiyamy kierują się wyżej, na
jego szyję.
-
Amour...
*rzuca laptopem o ścianę* nie umiem
To było normalnie genialne!!!!
OdpowiedzUsuńKocham ich bezapelacyjnie i ciebie za nich też.
Sama dopiero niedawno zaczęłam oglądać to anime, więc naprawdę cieszę się z tego fiku :D
*suszy zęby* Dziękuję :)
UsuńSkoro zmieniłaś fandom mogłabyś napisać coś Touka x Hide? Bardzo proszę ^-^
OdpowiedzUsuńSuga Senpai
Niczego nie obiecuję, ale jeśli wpadnę na jakiś pomysł to z chęcią go zrealizuję ;)
Usuńumisz. kocham. ciebie i to.
OdpowiedzUsuńja wszystko umim
Usuńtylko że nie umim
*Zbiera resztki laptopa ze ściany i podaje*
OdpowiedzUsuńUmiesz! A przynajmniej lepiej niż ja, bo nawet nie mam serca publikować mojego marnego ficka i włączać bloga :)
Pisz HideKane, bo to wspaniałe i czekam :D
Hidekane to ultimate ship jest, moich dwoje pieknych, cierpiących dziec,i które nic złego nie zrobiły ;w; Nie zasługują na ten bóóóóóóóóóóóóóóól ;w;
UsuńUgh, w końcu coś naskrobałam, sama zobacz czy jest jako-tako zjadliwe XD'''
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać twojego bloga dość niedawno i spodobał mi się teój styl pisania.
OdpowiedzUsuńDostałam zawału, gdy przebiegając wzrokiem po tekscie natrafiłam na imię Kanekiego. Rzuciłam się do czytania. xD
Jestem bardzo mile zaskoczona, że pojawił się polski fick z tą cudowną parą. Mam nadzieję, że w przyszłości napiszesz więcej shotów z tym pairingiem. <3
Końcówka była przeuorcza. Jak zaczęłam się drzeć "Kyya" i mówić "Awww", aż wparowała moja sis i kazała mi się zamknąć. Ciężkie życie yaoistki. xD
Nawet nie wiem kiedy cały ten fick mi miną i poczyłam żal, że nie ma go więcej.
Pozdrawiam. ^^
PS:Przepraszam za tak długi i nieogarnięty komentarz. xD
Jeszcze mnie nikt nie przepraszał za długi komentarz ;D Bardzo takie lubię, dziękuję ;w;
UsuńHnnnnnnnng *próbuje powstrzymać fangerl i feelsy i ahhHH U MNIE BĘDZIE DUŻO TOKYO GHOUL O TO SIĘ NIE MARTW BHJGBJN*