Midorima uśmiechnął
się, pierwszy raz od kilku dni.
Miał ciężki tydzień,
trudno było stwierdzić inaczej. Praca w szpitalu rzadko kiedy bywa
w końcu przyjemna i łatwa...
Tak więc po czterech
operacjach i w gruncie rzeczy tej samej ilości nieprzespanych nocy,
marzył tylko o ciepłym prysznicu i wygodnym łóżku. Albo wygodnym
łóżku. Albo podłodze. Mniejsza.
Mężczyzna podszedł do
składanej kanapy i usiadł na niej, po drodze zgarniając ze stołu
termos z, najprawdopodobniej, ciepłą herbatą i coś, co chyba
miało być zapiekanką. Takao nigdy nie był dobrym kucharzem.
Upił łyk napoju, wolną
ręką wyciągając telefon z zaciśniętej dłoni Takao. Po chwili
namysłu zmienił nieco jego pozycję, pozwalając by głowa chłopaka
opadła na jego ramię. Jeszcze trochę i krzywicy by dostał, ot co!
Wciąż jeszcze jako tak
przytomny, Midorima nakrył chłopaka kocem, zastanawiając się czy
nie zanieść go po prostu do sypialni.
Niezgrabnie zdjął
okulary, po czym westchnął. Odstawił termos na bok, obejmując
Takao ramieniem i uniósł, najdelikatniej jak potrafił.
- Dobrze być w domu. -
rzucił cicho, sam do siebie.
- No...- zaspany głos
dobiegł go gdzieś z poziomu obojczyka. - Witaj w domu, Shin-chan.
To teraz idziemy spać, tak?
Takao spojrzał na niego,
ziewając. Midorima przytaknął sztywno, kopniakiem zamykając za
nimi drzwi.
- W ogóle to sorki, ale
ten, no, cukru nie było, znaczy był, ale to mogła być sól... -
Takao wybełkotał, układając się na łóżku. To samo uczynił
Midorima, czując jak cała, cudem pozostała w nim energia ulatnia
się. Przy próbie ściągnięcia drugiego buta uznał, że ma przed
sobą czyny większej wagi. Ostatkiem sił objął Takao,
przyciskając usta do jego czoła.
- Dobranoc Shin-chan. -
usłyszał, po czym odpłynął.
- Shin-chaaaaaan, błagam,
powiedz że nie jadłeś tego spaghetti, ono tu było jakoś od
tygodnia, nie miałem kiedy wywalić... - Takao wyjrzał niepewnie
zza framugi drzwi do łazienki, ostatniego miejsca w jego krótkich
poszukiwaniach Midorimy. Mężczyzna klęczał przy klozecie, ciągle
tylko w jednym bucie, z kitlem przewieszonym przez ramię.
- Takao...- wycharczał,
przez ramię, nie będąc w stanie się odwrócić. - Umrzyj.
- Przepraszaaaaaaam!
_______________________________________________________________
Czasem mam ochotę wrócić do pisania a potem mi się przypomina, że jestem ciotą :(
Nawet to nie jest nowe, kiedyś wysłałam Bukałce.
cinżkie to wszystko
pozmieniałam w spisie treści,jest wygodniej
Aplauz dla MidoTaka!
OdpowiedzUsuńWracaj do pisania hue hue ^^
<333
Nie pamiętam w sumie z jakiego powodu to było, ale strasznie mi się ciepło robi na nowo, jak myslę, że takie rzeczy się dla mnie robi boże jak ja cię kocham.
OdpowiedzUsuńPrzekochane, jak masz być taką ciotą, to ja jestem za.
Dziena jeszcze raz mocno
Jesteś wielka
Ily
pac pac
OdpowiedzUsuńMój biedny Midorin taki zapracowany. W sumie to dobrze, że zjadł to spaghetti, przynajmniej teraz będzie mieć wolne ^-^
OdpowiedzUsuńSuga S.
Takao musiał to wszystko wcześniej zaplanować :D
UsuńO boże jakie to było kochane, w sensie to z tachaniem Takao do łóżka, a nie to jak Shin-chan się zatruł. Rzygi nigdy nie są kochane ~Paulo Coelho
OdpowiedzUsuńBoże kobieto wracaj do pisania wszyscy tęsknimy za twoim fluffami/inteligentymi angstami/komedyjkami (KOMEDYJKAMI KURWA, PISZESZ NAJLEPSZE KOMEDIE NA ŚWIECIE) i smutami :))))))))))))))))))))))))))))))))))
you got a job to do